Bombardier ogłosił, że bada incydent wspólnie z władzami kanadyjskimi i z producentem silników, Pratt&Whitney. Według rzeczniczki tej ostatniej firmy, Sary Banda, za wcześnie jeszcze na stwierdzenie, czy incydent wpłynie na realizację programu produkcji tego silnika z turbowentylatorem i przekładnią między wentylatorem a turbiną niskiego ciśnienia (geared turbofan, GTF), który zapewnia 15 proc. oszczędności paliwa. Dodała, że Pratt nadal liczy na dotrzymanie albo przekroczenie wszystkich zobowiązań związanych z programem GTF.
Podobne silniki będą napędzać konkurencyjne samoloty Airbusa A320neo, ale jest małe ryzyko wpływu nieudanych prób samolotów serii C na harmonogram Airbusa — ocenia analityk lotnictwa Richard Aboulafia z firmy Teal. — Ze względu na to, że przeprowadzono z silnikami wszelkie testy, to ten incydent jest prawdopodobnie mało istotny. Ale przy bólach głowy Bombardiera z powodu tej serii C kolejny jest mu zupełnie niepotrzebny — dodał.
Bombardier wydał miliardy dolarów na samoloty serii C, które mają konkurować z B737 MAX i A320neo. Ponad rok temu pokazał triumfalnie nowy samolot, wiele sobie po nim obiecując, ale boryka się z częstymi opóźnieniami i małą sprzedażą.
Nie wiadomo, czy do incydentu z silnikiem doszło na skutek problemów na etapie produkcji, co będzie proste do usunięcia, czy chodzi o poważniejszą wadę konstrukcyjną, która będzie wymagać więcej czasu i pieniędzy na jej usunięcie.
Bombardier wprowadzając na rynek jako pierwszy nowy oszczędny samolot wąskokadłubowy liczył na uzyskanie dużej liczby zamówień, ale opóźnienia w programie grają na niekorzyść tego programu. Pierwszy lot samolotu we wrześniu był opóźniony o 9 miesięcy wobec harmonogramu. W styczniu Kanadyjczycy przesunęli początek eksploatacji maszyn serii C z końca 2013 r. na drugie półrocze 2015. W tym samym czasie ma pojawić się A320neo.