Jak poinformował podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Jastrzębiu Zdroju prezes JSW Jarosław Zagórowski, chodzi o krok podobny do tego, o jakim 23 września br. zdecydował zarząd Kompanii Węglowej. Władze Kompanii zdecydowały wówczas o likwidacji uprawnień m.in. emerytów i rencistów do bezpłatnego węgla od 1 stycznia 2015 r. Argumentowano, że spółka nie jest w stanie dalej ponosić ciężaru tego świadczenia (ok. 200 mln zł rocznie), a jego utrzymanie jest obowiązkiem państwa, które to prawo przyznało i gwarantuje.
Teraz podobną uchwałę ws. deputatu węglowego dla emerytów rozważa JSW. Jak argumentował w poniedziałek Zagórowski, to stosunkowo duży koszt dla firmy, świadczenie to wypłacane jest zwyczajowo (w toku negocjacji przed wejściem na giełdę zagwarantowano wyłącznie świadczenia pracowników), a otrzymują je ludzie, którzy mają zabezpieczenie w postaci powszechnego systemu emerytalnego.
Jednocześnie firma działa od dłuższego czasu w warunkach bardzo niskich cen swego podstawowego produktu – węgla koksowego (rzędu 120 dolarów za tonę) oraz węgla energetycznego (rzędu 70 dolarów za tonę). Szef JSW podkreślił, że gdy firma dobrze zarabiała (przy cenach węgla koksowego rzędu 300 dolarów za tonę), stać ją było na wypłatę tego rodzaju świadczeń. „Jeżeli mamy wybór: albo 65 mln zł wypłacimy emerytom, albo nie będziemy mieli na procesy inwestycyjne, to niestety młodzi ludzie – ich synowie, wnukowie – w przyszłości mogą stracić pracę. Bo proces inwestycyjny to jest gwarancja miejsc pracy" - zaakcentował Zagórowski.
Zastrzegł też, że ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Inaczej niż w KW, gdzie uchwała zarządu w tej sprawie podlegała trzymiesięcznemu wypowiedzeniu, może tam ona nastąpić praktycznie natychmiast, do końca roku. Zagórowski wyjaśnił, że tegoroczne świadczenie na pewno zostanie wypłacone - w październiku - a emeryci nie mogliby na nie liczyć w przyszłym roku. Spółka już teraz jednak chce poinformował ich o takiej możliwości.
Prezes JSW akcentował w poniedziałek, że szukając różnych rozwiązań sytuacji, spółka stara się szukać pieniędzy w innych miejscach niż proces inwestycyjny. Przypomniał o ścięciu wynagrodzeń o 10 proc. dla zarządu (od lipca br.) i kadry kierowniczej (od października br.). Zasygnalizował też, że „jeśli sytuacja spółki będzie pogarszała się, można się jeszcze zastanowić nad 14. pensją". Przyniosło by to ok. 170 mln zł (w skali roku).