Zamawiając Alfę Romeo TZ 2 Corsa (na zdjęciu, z lewej) osiągający prędkość 300 km/h ten 63-letni członek kierownictwa firmy inżynieryjnej dołączył do grona miłośników motoryzacji, od przedstawicieli finansjery po gwiazdy rocka, którzy chcą kupować jedyny egzemplarz egzotycznych pojazdów. A grono to rośnie, bo postępy w komputerowym projektowaniu i testy bezpieczeństwa przyczyniły się do rentowności niszowego sektora wyspecjalizowanego w oferowaniu pojedynczych samochodów bogatym klientom, pomagając im w spełnianiu marzeń.
- Naprawdę urzekła mnie pewność, że będzie to jedyny samochód na świecie — stwierdził Kapp, mieszkający na przedmieściu Coburg w Bawarii, gdzie jest dyrektorem generalnym i partnerem firmy Kapp produkującej maszyny szlifierskie dla motoryzacji.
Kapp jest jednym w wielu klientów, szukających czegoś więcej od typowych ofert rynkowych marek segmentu premium, takich jak Ferrari czy Porsche, a które zleciły firmom od stylizacji Castriota Design, Zagato, Pininfarina i Carrozeria Touring opracowywanie modeli na miarę dla danego klienta. Kapp nie chce powiedzieć, ile zapłacił za swój samochód, ale zdaniem znawców motoryzacji koszt powstania jednego pojazdu może wynosić od kilkuset tysięcy do kilku milionów euro, zależnie od wymagań kupującego.
Kapp współpracował z włoską firmą od stylizacji Zagato, bo chciał, żeby nowa wersja jego klasycznego Alfa Romeo Giulia TZ zachowała opływowe krzywizny karoserii i oryginalne akcesoria z 1960 r., ale by dodać nowoczesne osiągi i rozwiązania zwiększające bezpieczeństwo. Niedawne postępy w pojemności komputerów i w zakresie oprogramowania uprościły projektowanie samochodów, zmniejszyły koszty ich produkcji, a nowe komputerowe techniki symulacji zlikwidowały konieczność przeprowadzania prób zderzeniowych na prototypach.
Oficjalna akceptacja
- Niewątpliwie prawdziwą rewolucją w ostatnich latach było zaakceptowanie przez władze matematycznego tworzenia modeli i wirtualnej symulacji — stwierdził Andrea Zagato, przedstawiciel trzeciego pokolenia rodzinnej firmy z Mediolanu, bo organy nadzoru transportu zgadzają się teraz na pracę z programami komputerowymi podczas gdy wcześniej trzeba było przeprowadzać testy zderzeniowe.