Ale prezydent Viktor Orban nie był na to gotów. Przy okazji tej wizyty dziennik „Kommersant" ujawnił ile Węgrzy płacą Gazpromowi za dostarczany gaz - jest to tylko 260 dol. za tysiąc metrów sześciennych, praktycznie o 200 dol. taniej, niż płaci Polska i o ponad 100 dol. mniej, niż Ukraina. Dla Węgrów cena jest tym bardziej atrakcyjna, że 5 lat temu płacili po 500 dol. za tysiąc metrów sześciennych.
Teraz Węgrzy tłumaczyli, że sytuacja na rynku jest niepewna, więc odłożyli podpisanie umów na jakieś 2-3 lata. — Nikt nie wie ile będzie wtedy kosztował gaz na rynku, a i sam rynek dzisiaj jest niesłychanie nerwowy, więc trzeba poczekać, żeby wszystko się uspokoiło, no powiedzmy nie ropa kosztuje 70 dol. za baryłkę - mówił w wywiadzie Viktor Orban. — Wtedy będziemy wiedzieli na jakich warunkach powinniśmy negocjować umowę - dodał.
Obecna umowa, w której zmiany były parafowane podczas wizyty Władimira Putina w Budapeszcie zapewnia Węgrom dostawy na najbliższe 4-5 lat. Tymczasem Gazprom informował, że negocjacje w sprawie warunków umowy długoterminowej są już bardzo zaawansowane .I że mają one stanowić przedłużenie obecnego porozumienia.
Gazprom jest gotów na ustępstwa. W parafowanych zmianach nie ma już punktu o klauzuli „bierz i płać", czyli że odbiorca jest zobowiązany do odebrania całego zamówionego gazu, nawet jeśli go nie potrzebuje. Wcześniej Węgry zostawały z zapasami gazu wartymi po 3 mld dol. rocznie. —Wszystkie zmiany zostały wprowadzone w ramach tego, co akceptuje Unia Europejska- zapewniał Viktor Orban.
Przyszłe negocjacje z Rosją mogą jednak odbywać się w zupełnie innych warunkach, ponieważ po wielu oporach, Unia Europejska jest skłonna doprowadzić do powstania Unii Energetycznej, a długoterminowe kontrakty miałyby być negocjowane z udziałem przedstawiciela Komisji Europejskiej. Podczas rozmów z rosyjską prasą, Viktor Orban nie ukrywał, że nie odpowiada mu takie rozwiązanie, bo narusza ona suwerenność krajów.