W porównaniu z 2013 rokiem oznaczało to wzrost o 10 proc. Powodem rosnącej popularności zagranicznych wojaży jest poprawiająca się sytuacja gospodarcza Stanów Zjednoczonych. Po raz pierwszy od wielkiej recesji wskaźnik wzrostu osiągnął dwucyfrową wartość. Nie bez znaczenia był także notowany od kilku miesięcy wzrost wartości dolara, który sprawił, że dla Amerykanow podróże za granicę stały się tańsze.

Według danych National Travel & Tourism Office przy Departamencie Handlu USA, poprzedni rekord wpadł w przedkryzysowym 2007 roku. Wówczas za granicę wyjechały 64 miliony osób. Według rzecznika tego urzędu Rona Erdmanna, po recesyjnym tąpnięciu wzrost ruchu turystycznego był mniej więcej stały. Dopiero ubiegły rok przyniósł skokowy wzrost liczby podróżujących.

"Dwucyfrowych wskaźników wzrostu nie widzieliśmy od 2004 roku" – dodał Erdmann. Nie zmieniły się jednak upodobania Amerykanów, którzy najchętniej odwiedzali swoich sąsiadów – Meksyk (34 proc. podróżujących) i Kanadę (19 proc.). Tylko nieco mniejszą popularnością cieszyła się Europa – 18 proc. Dalsze miejsca na liście Departamentu Handlu zajmowały kraje karaibskie, Australia (wraz z krajami Oceanii) oraz Azja i Ameryka Środkowa. Stosunkowo najrzadziej odwiedzano Amerykę Południową oraz Afrykę, gdzie w drugiej połowie ubiegłego roku wybuchła epidemia wirusa Ebola.

Największy procentowy wzrost odnotowano przy podróżach do Europy – zainteresowanie Starym Kontynentem, do którego przyjechało w ubr. prawie 12 milionów Amerykanów wzrosło o ponad 17 proc.