Amerykańscy finansiści rozegrali historię upadku Lehman Brothers jak partię pokera. W nocy z niedzieli na poniedziałek zamknięci w grubych murach i za solidnymi drzwiami jednego z pomieszczeń Zarządu Rezerwy Federalnej, odpalając jedno cygaro od drugiego, palcem wskazywali, kto kogo kupi, kto wystąpi o ochronę przed wierzycielami (takie prawo ma w USA firma, która jest niewypłacalna, pozwala jej na to tzw. Chapter 11), a komu być może państwo.
Przez chwilę sądzono, że Lehman Brothers znów wyjdzie z kłopotów obronną ręką i kupi go Bank of America (BoA), ostatecznie bankierzy i przedstawiciele administracji doszli do wniosku, że bankructwo i szansa na naprawę są dla LB korzystniejsze, dla Merrill Lynch zaś opcja kupna przez BoA to najlepsze wyjście. Poza tym największa na świecie grupa ubezpieczeniowa AIG poprosiła Fed o 40 mld dol. wsparcia.
W ostatnim czasie giełdowi inwestorzy istotne informacje otrzymują w weekendy. Przed dwoma tygodniami w niedzielę amerykańska administracja podjęła decyzję o przejęciu zagrożonych bankructwem Fannie Mae i Freddie Mac – dwóch największych instytucji gwarantujących kredyty hipoteczne. To wywołało krótkotrwałą euforię na światowych giełdach. Szybko okazało się, że reakcja była na wyrost, a inwestorzy zaczęli się zastanawiać, kto następny stanie w kolejce do upadłości. Padło na Lehman Brothers.W efekcie w poniedziałek wyprzedawano głównie akcje banków i firm ubezpieczeniowych, które w oczywisty sposób ucierpią na kryzysie najbardziej. Paneuropejskie indeksy obu sektorów traciły po 8 proc. Przykładem może być brytyjski bank HBOS, którego akcje straciły przeszło 20 proc. Z kolei notowania francuskiego ubezpieczyciela AXA spadły o ponad 10 proc., bo spółka podała, że skala jej zagrożonych rozliczeń finansowych z Lehman Brothers to około 300 mln euro. Przedstawiciele władz amerykańskich wczoraj jednak nie ukrywali swoich obaw, że wszystko, co udało się zrobić w celu uspokojenia sytuacji, niestety nie ma szans skutecznie oddziaływać na rynek na dłuższą metę. Jednocześnie Fed zniósł do 30 stycznia 2009 roku zakaz używania przez banki depozytów w celu finansowania bankowości inwestycyjnej. Bank centralny USA odmówił jednak odpowiedzi na pytanie, czy pieniądze na ratowanie działalności dostanie również AIG. Najprawdopodobniej jednak otrzyma środki z prywatnego sektora ubezpieczeniowego.
Kto jest winien problemów Lehman Brothers? Wielu ekonomistów oskarża obecny zarząd, którym kieruje Richard Fuld. Ale nie brak słów krytyki wobec samego Alana Greenspana, poprzedniego prezesa Fedu, agentów nieruchomości, którzy pozbywali się domów za wszelką cenę, banków dających kredyty osobom, które nie miały szans ich spłacić, i wreszcie wobec podobnych do Fulda bankierów, którzy chcieli pokazać przed innymi, że na rynku inwestycyjnym są liderami. Dopiero dzisiaj będą znane prawdziwe efekty finansowej zapaści na Wall Street. Na rynek wrócą inwestorzy z Azji. W Japonii z powodu święta obrót na rynkach był zawieszony.
Od 2001 r. w USA trwał boom kredytowy. Instytucje finansowe udzielały kredytów hipotecznych każdemu, nawet osobom bez pracy i dochodów (rynek ryzykownych kredytów subprime). W Polsce takie praktyki są niemożliwe. Mogły to robić, ponieważ dzięki nowoczesnym rozwiązaniom finansowym pozyskiwały dużo gotówki, a zatem jednostkowe ryzyko było niewielkie (a przynajmniej tak się wszystkim wydawało). Zajmowały się tym instytucje finansowe, które wyodrębniały pewne kategorie udzielanych kredytów i sprzedawały prawa do dochodów z nich w formie papierów wartościowych (tzw. MBS – Mortgage Backed Securities), na przykład bankom inwestycyjnym. Jednocześnie papiery te rozpływały się po świecie w formie różnych instrumentów opartych na nowoczesnej inżynierii finansowej. Popyt był duży, bo dawały korzystne oprocentowanie. Problem się zaczął, gdy stopy zaczęły rosnąć, ceny domów spadać, a wielu Amerykanów zorientowało się, że nie stać ich na spłacanie zobowiązań. Papiery oparte na kredytach stały się bezwartościowe.