Wykonujemy zlecenia klientów

- To co dzieje się wokół naszego banku na przestrzeni ostatnich tygodni mogę określić jedynie jako wielkie nieporozumienie - mówi Alex Dibelius w rozmowie z "Rz"

Publikacja: 09.03.2009 00:09

Alex Dibelius

Alex Dibelius

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[b]Kilkanaście dni temu wybuchła burza wokół spekulowania złotym przez Goldman Sachs. Sprawa otarła się nawet o rząd i polityków wszystkich opcji. Tak jak było naprawdę - osłabiliście polską walutę, zarabiając duże pieniądze? [/b]

[b]Alex Dibelius, dyrektor zarządzający w banku Goldman Sachs:[/b] Goldman Sachs nigdy nie angażował się w spekulację przeciw jakiejkolwiek walucie. Nie angażowaliśmy własnych środków na rynku walutowym. Polska, mimo że nie jesteśmy tu obecni zbyt długo, jest dla nas bardzo ważnym rynkiem. To co dzieje się wokół naszego banku na przestrzeni ostatnich tygodni mogę określić jedynie jako wielkie nieporozumienie. Jako duży bank inwestycyjny oferujemy swoje usługi graczom rynkowym, poprzez np. publikowanie raportów analitycznych czy rekomendacji. Robią to nasi analitycy, a raporty dotyczą możliwego rozwoju sytuacji na rynkach finansowych. Przed kilkunastoma tygodniami uważali, że złoty w porównaniu do innych walut będzie się osłabiał - był to raport, jakich publikujemy wiele. W lutym przedstawiliśmy kolejny raport mówiący, że złoty jest niedowartościowany. Język, jakim był ten raport napisany mógł stworzyć pole do złej interpretacji, a to z kolei było powodem tego zamieszania. Dział analiz oddziału odpowiedzialnego za przeprowadzanie transakcji na rynkach jest zupełnie odseparowany, bo takie zresztą są wymogi prawne w USA i w naszym banku jest to bardzo skrupulatnie przestrzegane. A dział odpowiedzialny za transakcje na rynkach finansowych może się stosować równie dobrze do rekomendacji wydawanych przez JP Morgan czy Deutsche Bank.

[b]To oznacza, że Goldman Sachs nie jest jednym z największych graczy na rynku złotego i nie przyczynił się do jego osłabienia? [/b]

Tego nie wiem, działamy zawsze w imieniu naszych klientów. Jeżeli nasi klienci, którzy zajmują się handlem aktywami, w tym walutami, decydują się na przeprowadzanie transakcji, my je wykonujemy.

[b]Ale bank został okrzyknięty spekulantem? Może słusznie? [/b]

Nie spekulujemy niczym. Naprawdę, nie jesteśmy Georgem Sorosem polskiego rynku walutowego. Chcemy być postrzegani jako instytucja oferująca dobre rozwiązania dla graczy na rynkach finansowych, w zależności od tego na jakie produkty jest popyt. To jest nasz cel.

[b]Ale w raporcie przyznaliście, że złoty jest ofiarą spekulacji.[/b]

Nie można wykluczyć, że są podmioty, które na złotym spekulują. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że spekulacja może przynieść duże straty, jeżeli wybierze się zły kierunek.

[b]Czy nie lepiej było zrezygnować z zasady "nie komentujemy swoich działań" w tej konkretnej sprawie i od razu wyjaśnić wasze zaangażowanie na polskim rynku walutowym? [/b]

Być może rzeczywiście tak trzeba było zrobić, ale raport, o którym mówimy, został napisany z myślą o odbiorcach działających na dojrzałych rynkach finansowych. Podam przykład: jeżeli opublikowalibyśmy raport, że dolar się będzie osłabiał względem euro, to zapewniam, że nikt w USA nie przyjdzie i nie powie: chcecie osłabić dolara. Nasz dział analiz ma swoje zdanie i często używa sformułowania "my", ale to "my" oznacza w tym przypadku właśnie dział analiz Goldman Sachs, ale nie oznacza ,że nasz bank będzie postępował zgodnie z wynikami rekomendacji dla jakiejś waluty czy akcji. Niektórzy z klientów nie mają własnych analityków, dlatego korzystają z naszych raportów i rekomendacji.

[b]Ale pojawiają się opinie, że zasady ścisłego podziału między działem analiz a tym odpowiedzialnym za transakcje (tak zwane chińskie mury) nie są już tak restrykcynie przestrzegane jak jeszcze kilka lat temu, a winien temu jest kryzys... [/b]

Jest dokładnie odwrotnie, ponieważ nadzór finansowy o wiele mocniej przygląda się działalności banków inwestycyjnych. Regulacje mówiące o tym podziale zostały wprowadzone już na początku dekady po pęknięciu bańki internetowej. Od kilku miesięcy nadzory jeszcze dokładniej sprawdzają, czy są one przestrzegane.

[b]Czy ten ostatni raport mówiący o niedowartościowanym złotym oznacza, że nasza waluta ma szanse na umocnienie? [/b]

Taki jest pogląd naszego działu analiz, ale może być on oczywiście błędny. Analitycy też się mylą. Płynny kurs walutowy - tak jak w przypadku złotego - jest określany na podstawie transakcji na rynku.

[b]Co tak naprawdę w Goldman Sachs robi były premier Kazimierz Marcinkiewicz?[/b]

Nie jest pracownikiem samego banku. Jest tzw. doradcą od danego kraju, w tym przypadku od Polski. W krajach, w których zaczynamy działalność, zatrudniamy doświadczonych ludzi, znających lokalną specyfikę, bo to ułatwiła funkcjonowanie w nie do końca poznanym środowisku. Czasem doradcami są byli politycy, czasem byli biznesmeni - tu nie ma reguły. Oczywiście nie mogą oni pełnić żadnych ważnych funkcji w swoim kraju, bardzo pilnujemy kwestii konfliktu interesów. W Czechach naszym doradcą krajowym jest były minister finansów, a we Włoszech nasz były doradca krajowy jest obecnie prezesem włoskiego banku centralnego.

[b]Czy Goldman Sachs będzie kontynuował współpracę z Kazimierzem Marcinkiewiczem? [/b]

Szczegóły umowy z Kazimierzem Marcinkiewiczem są poufne, nie mogę komentować tego kontraktu. Zasada ogólna jest taka, że podpisujemy je na rok, z możliwością przedłużenia.

[b]Kiedy wygasa ten kontrakt i czy zamierzacie go przedłużyć?[/b]

Nie mogę komentować ze względu na poufny charakter kontraktu.

[b]Czy Kazimierz Marcinkiewicz spełnił Państwa oczekiwania?[/b]

Jest na pewno osobą rozpoznawalną w Polsce. Nie zatrudnilibyśmy go, gdybyśmy uważali, że nie będzie dla nas pomocny. Biorąc pod uwagę, że dopiero rozpoczynamy naszą pracę w Polsce z rządem i firmami, trudno oceniać, czy ktoś jest dobrym doradcą czy nie. Generalnie zasada jest taka, że wolimy by nasi współpracownicy nie byli aż tak aktywni medialnie, ponieważ nasza współpraca z firmami i rządem ma często charakter poufny i taka aktywność ma swoje dobre, ale i złe strony.

[b]Co Pan sądzi o trwającym kryzysie finansowym. Czy da się wskazać na którym jego etapie obecnie się znajdujemy? [/b]

Ciągle jesteśmy gdzieś w środku kryzysu oraz na początku, choć coraz bliżej środka, załamania gospodarczego. Problem nie dotyczy już tylko banków zaangażowanych w toksyczne aktywa, ale dotyka już firm, które nie mogą sprzedać swoich towarów i usług. Dodatkowo muszą one na bieżąco obsługiwać swoje zadłużenie, płacić odsetki od starych kredytów, nie mogą też zaciągać nowych, więc mamy coś na kształt kryzysu totalnego. Z drugiej strony władze na całym świecie podjęły zdecydowane działania, by przedsiębiorstwa nie zostały odcięte od pieniędzy, a gospodarstwa domowe nie zmniejszały konsumpcji. Oczekujemy, że te działania przyniosą skutek już w roku 2009 i mamy nadzieję, że ożywienie pojawi się na przełomie tego i następnego roku.

[b]To prognoza dla świata, a co z Polską?[/b]

Do Polski kryzys dotarł stosunkowo późno i dlatego jego skutki nie powinny być bardzo duże. Wasz kraj ma przewagę w postaci stabilnej sytuacji politycznej, co tworzy dobrą podstawę do dalszych reform. Poza tym macie dużą gospodarkę, co też działa na korzyść i będzie was wspierało w walce z kryzysem, czego nie można powiedzieć o mniejszych krajach Unii Europejskiej.

[b]A czy w takim razie jest szansa, że globalni inwestorzy zaczną dostrzegać różnicę między sytuacją Polski, a Ukrainy czy Węgier?[/b]

Taka szansa jest, o ile rząd będzie kontynuował reformy, które uczynią Polskę rynkiem bardziej dojrzałym. W tym celu trzeba się skupić na tym, żeby unikać takich działań jak protekcjonizm czy zmiany systemu podatkowego i prawnego.

[b]Ma Pan na myśli pomysły polityków z Polskiego Stronnictwa Ludowego i Prawa i Sprawiedliwości, by unieważnić opcje walutowe zawierane z bankami?[/b]

Żeby być atrakcyjnym krajem dla inwestorów zagranicznych, trzeba respektować zasady wolnego rynku. To że ktoś wziął na siebie ryzyko i zaczął spekulację na rynku walutowym, nie oznacza to, że powinien być ratowany przez rząd. Inwestorzy chcą mieć poczucie stabilności i przewidywalności danego kraju.

[b]Ale wiele polskich firm może w skutek opcji walutowych upaść. Mówi się, że straty polskiego biznesu na tych transakcjach mogą sięgnąć nawet 15 mld zł. [/b]

Uchwalenie teraz prawa unieważniającego takie umowy, nie oznacza, że w przyszłości ludzie, czy firmy nie będą podejmowali ponownie ryzyka.

[b]Czy taka opinia nie wynika z faktu, że Goldman Sachs po prostu zarabia na opcjach walutowych i sprzedał je w dużych ilościach polskim bankom kilka miesięcy temu? [/b]

Jeszcze raz to powiem, dostarczamy rynkom finansowym instrumenty na które jest popyt. Jeżeli rynek instrumentów takich jak opcje jest płynny, to my także w nim uczestniczymy, w Polsce, w Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Ale nie wydaje mi się, żebyśmy byli znaczącym graczem na rynku opcji w Polsce. Dużo innych instytucji działa na tym rynku. Zdarza się tak, że firmy korzystają z opcji walutowych w sposób nieprzemyślany, by nie powiedzieć, że jest to po prostu spekulacja czy nawet chciwość. Taka firma musi sobie zdawać sprawę, że korzystanie z opcji wiąże się z dużym ryzykiem. Ważne by o tym pamiętali wszyscy. Tak aby w Polsce nie wygrał w tej kwestii po prostu populizm.

[b]Co Państwa klienci sądzą o Polsce? Czy zdradzają, kiedy wrócą tu by zainwestować w polskie akcje, obligacje czy złotego? [/b]

Na razie sytuacja wygląda tak, że wielu z tych inwestorów - np. funduszy inwestycyjnych - ma problem z dostępnymi środkami, bo mieli bardzo duże straty na większości aktywach w ostatnich czasach, w szczególności na tych uzależnionych do amerykańskiego rynku nieruchomości. Jeżeli inwestorzy tracą pieniądze, to trochę czasu musi upłynąć, zanim wróci im ochota do inwestowania. Ale nie oznacza to, że Polska jako kraj nie ma nic do zrobienia: w obecnych czasach, jak już wspomniałem, bardzo ważna jest stabilność polityczna. A gospodarka ma szansę zachowywać się lepiej niż większość gospodarek rozwiniętych w Europie. Kiedy inwestorzy zaczną przychylnym okiem zaczną patrzeć na Polskę nie wiem, wątpię jednak czy stanie się to w tym roku.

[b]Czy Pana zdaniem jest dobry czas na kupowanie polskich akcji? Ceny wydają się być bardzo niskie...[/b]

Najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w ogóle jest dobry czas na kupowanie jakichkolwiek akcji.

[b]Co pan sądzi o pomyśle szybkiego wejścia Polski do ERM2, a potem do strefy euro? [/b]

W czasie, kiedy niestabilność na rynku walutowym jest bardzo duża, a wahania w ciągu tygodnia mogą przekroczyć 15 proc., wymagane systemem ERM2, zasadne wydaje się być pytanie, czy jest to dobry czas na tego typu decyzje. Być może właściwsze byłoby poczekanie na nieco spokojniejsze czasy, a dodatkowo zadbanie o wypracowanie porozumienia politycznego i społecznego dla przyjęcia euro. Samo wejście do eurolandu powinno pomóc polskiej gospodarce, choć trzeba pamiętać, że strefa euro też przeżywa trudności i w niektórych krajach daje się słyszeć głosy niezadowolenia ze wspólnej waluty, chociażby we Włoszech czy Irlandii. Mając własną walutę można wpływać na konkurencyjność gospodarki, bo kiedy kurs słabnie, ta konkurencyjność rośnie. Tego nie da się zrobić mając wspólną walutę.

[b]Czy rok 2012, jako data przyjęcia euro w Polsce, jest realistyczny? Jaki jest scenariusz drogi do euro Polski według Goldman Sachs?[/b]

Zależy to od tego, kiedy Polska znajdzie się w ERM2. Nie mamy żadnego scenariusza. Co jest ważne, by rząd podtrzymywał plany przyjęcia wspólnej waluty, czy będzie to rok później, czy dwa lata później nie ma takiego znaczenia. Dokładna data to teraz kwestia drugorzędna.

[b]A co Pan sądzi o pomyśle wspólnych eurobligacji dla strefy euro?[/b]

Nie mam jednoznacznej opinii, ale z tego co wiem, najsilniejsze gospodarki strefy euro są przeciwne takiemu rozwiązaniu. Warto pamiętać, że niektóre kraje zaniechały reform mających zwiększyć konkurencyjność gospodarki. Np. niewykluczone, że Grecja zrobiła mniej reform niż Polska, a jest w strefie euro i mogłaby z takiego instrumentu korzystać. I jeżeli teraz, wprowadzone zostaną eurobligacje, to może to zniechęcić niektóre kraje do reform, ponieważ i tak będą miały zapewnione tanie finansowanie.

[b]Czy problemy Europy Wschodniej mogą przyczynić się do pogłębienia kłopotów zachodnich banków zaangażowanych w nasz region? [/b]

Nie sądzę żeby zachodnie banki miały z tym jakieś większe problemy, może poza Austrią, ale nie wydaje mi się by to zaangażowanie w kraje tego regionu rodziło jakąś groźbę dla tamtejszego systemu bankowego. Bardziej niż kłopoty Europy Wschodniej martwi mnie sytuacja z amerykańskim rynkiem nieruchomości, gdzie ceny nieustająco spadają, a z tym rynkiem powiązane są instrumenty finansowe, w które banki europejskie inwestowały. To znacznie większy problem niż zaangażowanie w regionie Europy Wschodniej.

[ramka][b]Alex Dibelius [/b]

Odpowiedzialny za działania banku w Niemczech, Austrii, Rosji i w Europie Centralnej i Środkowej. Pracuje w Goldmanie od 1992 roku, wcześniej był m.in. partnerem w firmie McKinsey&Co. Jest absolwentem Uniwersytetu w Monachium.[/ramka]

[b]Kilkanaście dni temu wybuchła burza wokół spekulowania złotym przez Goldman Sachs. Sprawa otarła się nawet o rząd i polityków wszystkich opcji. Tak jak było naprawdę - osłabiliście polską walutę, zarabiając duże pieniądze? [/b]

[b]Alex Dibelius, dyrektor zarządzający w banku Goldman Sachs:[/b] Goldman Sachs nigdy nie angażował się w spekulację przeciw jakiejkolwiek walucie. Nie angażowaliśmy własnych środków na rynku walutowym. Polska, mimo że nie jesteśmy tu obecni zbyt długo, jest dla nas bardzo ważnym rynkiem. To co dzieje się wokół naszego banku na przestrzeni ostatnich tygodni mogę określić jedynie jako wielkie nieporozumienie. Jako duży bank inwestycyjny oferujemy swoje usługi graczom rynkowym, poprzez np. publikowanie raportów analitycznych czy rekomendacji. Robią to nasi analitycy, a raporty dotyczą możliwego rozwoju sytuacji na rynkach finansowych. Przed kilkunastoma tygodniami uważali, że złoty w porównaniu do innych walut będzie się osłabiał - był to raport, jakich publikujemy wiele. W lutym przedstawiliśmy kolejny raport mówiący, że złoty jest niedowartościowany. Język, jakim był ten raport napisany mógł stworzyć pole do złej interpretacji, a to z kolei było powodem tego zamieszania. Dział analiz oddziału odpowiedzialnego za przeprowadzanie transakcji na rynkach jest zupełnie odseparowany, bo takie zresztą są wymogi prawne w USA i w naszym banku jest to bardzo skrupulatnie przestrzegane. A dział odpowiedzialny za transakcje na rynkach finansowych może się stosować równie dobrze do rekomendacji wydawanych przez JP Morgan czy Deutsche Bank.

Pozostało 88% artykułu
Banki
EBC znów obciął stopę depozytową. Czwarty raz w 2024 roku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Banki
Niespodziewany ruch banku centralnego Szwajcarii ws. stóp procentowych
Banki
Szwajcarski bank centralny tnie stopy mocniej niż się spodziewano
Banki
Ludwik Kotecki, RPP: Adam Glapiński złamał naszą dżentelmeńską umowę
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Banki
Były prezes państwowego banku chińskiego idzie do więzienia