Rada nadzorcza PKO BP przeprowadziła wczoraj rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami na szefa największego banku w Polsce.
Poprzedni prezes Jerzy Pruski został odwołany 7 lipca, po konflikcie z radą nadzorczą związanym z propozycją wypłaty dywidendy z zysku za ubiegły rok. W ostatnich kilku latach w tym kontrolowanym przez Skarb Państwa banku miała miejsce prawdziwa karuzela stanowisk i kilka konkursów na prezesa. Ostatnio zmieniał się nie tylko skład zarządu, ale także rady nadzorczej, z której odwołano dwóch członków, a przewodnicząca Marzena Piszczek złożyła rezygnację.
Jednak mimo częstych zmian zarządów instytucja radzi sobie dobrze. Także w czasie pogorszenia sytuacji na rynkach finansowych pokazała dobre wyniki finansowe po I półroczu i jednocześnie wysoką dynamikę kredytową.
– To, z czym musi sobie radzić prezes PKO BP, to na pewno presja ze strony polityków i oczekiwanie, że taki bank powinien finansować inne spółki kontrolowane przez Skarb Państwa w sytuacji, gdy prywatne banki nie chcą udzielać im kredytów. Z drugiej strony fakt, że jest to bank kontrolowany przez Skarb Państwa, niesie ze sobą profity, między innymi przykładowo to PKO BP jest agentem emisji obligacji detalicznych – wylicza Marcin Jabłczyński z DB Securities.
Analitycy są zgodni co do tego, że pojawiające się oczekiwania zbudowania przez PKO BP mocnej pozycji w regionie są nierealistyczne. Przejmowanie małych instytucji w regionie nie byłoby korzystne i nie przyniosłoby korzyści, natomiast wejście w alians z innym dużym graczem wymagałoby deklaracji ze strony Skarbu Państwa dotyczącej jego roli w akcjonariacie banku i zależałoby od tego, czy skarb chce utrzymać pakiet większościowy czy wystarczy pakiet kontrolny, np. 20 – 30 proc. akcji.