Instytucja przeprowadzająca testy, czyli Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA, unijny regulator rynku bankowego) zapowiada, że opublikuje ich wyniki w czerwcu. 18 marca ujawni zaś opinii publicznej ich metodologię.
Poprzednia runda testów została przeprowadzona w lipcu zeszłego roku. Zbadano 91 banków, w tym polski PKO BP (który wypadł w nich bardzo dobrze). Wyniki tych badań były później powszechnie krytykowane, gdyż wskazały, że europejskie banki potrzebują jedynie 3,5 mld euro dofinansowania. Krytycy wskazywali, że w tamtej rundzie testów nie uznawano np. obligacji państw z peryferii strefy euro za szczególnie ryzykowne aktywa. Testy oblało zaledwie siedmiu pożyczkodawców (z czego pięć hiszpańskich cajas – regionalnych kas pożyczkowych, jeden grecki bank oraz niemiecki pożyczkodawca Hypo Real Estate, który został uratowany przez rząd RFN w 2008 r.). Przeszły je pomyślnie m.in. duże irlandzkie banki, które potrzebowały kilka miesięcy później kilkudziesięciu miliardów euro pomocy. Jeszcze latem 2010 r. premier Irlandii Brian Cowen spokojnie zapewniał, powołując się na wyniki testów, że system bankowy Zielonej Wyspy jest zdrowy...
Za błędy popełnione podczas poprzednich testów głowy posypują popiołem europejscy decydenci. - Zeszłoroczne stress testy były przygotowane w bardzo krótkim czasie, co obniżyło ich wiarygodność. Byliśmy pod wpływem sposobu, w jaki testy przeprowadzili Amerykanie. Teraz na ich przeprowadzenie będzie więcej czasu – przyznał w zeszłym miesiącu Christian Noyer, prezes Banku Francji.