Teraz FBI bada, czy jest to samodzielna akcja grupy przestępczej, czy też efekt rosyjskich kontrsankcji nałożonych na Stany Zjednoczone. Biuro nie chce udzielać informacji, ponieważ nadal toczy się śledztwo. Wiadomo, że z banków wyciekły dane dotyczące rachunków klientów i istnieje obawa, że zostaną stamtąd wyprowadzone środki. Przy tym wiadomo również, że wśród informacji, jakie stały się własnością hakerów są także te dotyczące banków europejskich. Przestępcy weszli w posiadane danych włamując się do komputerów pracowników banków.
Sprawą zajęło się FBI, bo jest ona bez precedensu. Dotychczas jeśli dochodziło do wyprowadzenia danych przez hakerów, to ofiarą padały raczej małe oddziały prowadzące działania detaliczne, bądź włamywano się do komputerów klientów banków. Natomiast kradzież danych z wielkich banków z Wall Street, które mają najwyższej klasy zabezpieczenia, jak dotychczas jeszcze się nie zdarzyło.
Śledczy jednak wskazują, że doszło do tego w momencie, kiedy stosunki między Waszyngtonem a Moskwą są fatalne. Z kolei rząd rosyjski w przeszłości korzystał już z przestępców, aby zaatakować przeciwników właśnie wykradaniem strategicznych danych. Zdaniem Jamesa Lewisa, dyrektora Strategic Technologies Program w Center for Strategic and International Studies w Waszyngtonie, wszystko wskazuje na Rosjan, bo taktyka włamania jest typowa dla hakerów z tego kraju.
— Atakują i czekają na reakcję. Typowe jest dla nich, że zawsze zostawiają sobie opcję, żeby uderzyć po raz kolejny — mówił.
Z dostępnych informacji wynika, że ten atak zaczął się od komputerów w Ameryce Łacińskiej i w innych częściach świata i został przeprowadzony za pośrednictwem serwerów używanych zazwyczaj właśnie przez Rosjan. Wykorzystali oni lukę w oprogramowaniu nazywaną „zero-day" w sieci jednego z oddziałów banku. Potem, jak na filmie sensacyjnym, przedzierali się przez kolejne zapory i ściągali stamtąd informacje, których zdaniem specjalistów od zabezpieczeń nie byłby w stanie skopiować żaden „zwykły haker".