Na globalnych rynkach dawała o sobie znać w środę nerwowa atmosfera towarzysząca czekaniu przez inwestorów na sympozjum bankierów centralnych w Jackson Hole. Europejskie indeksy giełdowe balansowały między umiarkowanymi spadkami a lekkimi zwyżkami, a dolar dalej był silny. Po południu za 1 euro płacono 0,992 dol., a dzień wcześniej kurs był najniższy od dwóch dekad. Rykoszetem dostawała również polska waluta. Za 1 dolara płacono nawet 4,81 zł, a za 1 franka rekordowe 4,997 zł.
Ta nerwowość na rynkach może się utrzymywać co najmniej do piątkowego wystąpienia w Jackson Hole Jerome’a Powella, prezesa amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Jak na razie inwestorzy oczekują od niego dosyć jastrzębiego przekazu. Szanse na to, że pozytywnie zaskoczy rynki, zapowiadając dużo wolniejsze tempo podwyżek stóp procentowych, wydają się małe. Neel Kashkari, szef oddziału Fedu w Minneapolis, uznawany dotąd za monetarnego gołębia, stwierdził, że inflacja jest bardzo wysoka, a bank centralny musi się koncentrować na jej zwalczeniu.
– Fed prawdopodobnie wykorzysta ten weekend, by podkreślić to, że stopy procentowe mają jeszcze pole do zwyżek, gdyż Rezerwa Federalna naprawdę chce obniżyć inflację – wskazuje Kelvin Tay, dyrektor inwestycyjny na region Azji i Pacyfiku w UBS Global Wealth Management.
– Spodziewam się, że przewodniczący Powell oraz inni oficjele z Fedu pozostaną nastawieni jastrzębio. Agresywna retoryka może sprawić, że akcje na całym świecie będą tracić w krótkim terminie. Inwestorzy powinni więc być przygotowani na krótkoterminową podwyższoną zmienność – uważa Kristina Hooper, główna strateg rynkowa firmy Invesco.
Część analityków spodziewa się jednak, że prezes Fedu nie przyniesie rynkom jastrzębiego zaskoczenia.