Część ekonomistów uważa, że tzw. greenflacja, czyli inflacja napędzana przez wzrost cen energii elektrycznej w związku z zieloną transformacją gospodarki, jest argumentem na rzecz podwyższenia celów inflacyjnych banków centralnych. W przeciwnym razie będą one zmuszone tłumić aktywność w gospodarce tak, żeby utrzymać dynamikę cen w pobliżu swoich obecnych celów pomimo drożejącej energii. NBP ma obecnie za zadanie utrzymywać inflację na poziomie 2,5 proc., tolerując przejściowe odchylenia o 1 pkt proc. w każdą stronę. I choć w Radzie Polityki Pieniężnej, która ten cel ustala, nie ma dyskusji o tym, aby ten cel zmienić, część członków tego gremium w obecnych okolicznościach jest skłonna akceptować inflację trwale w pobliżu górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń.