Po raz pierwszy od półtora roku pozytywny wkład w dynamikę zysku netto miał wynik odsetkowy, czyli kluczowy element rachunku odpowiadający za około 70 proc. przychodów branży. Rezultat ten wyniósł w lipcu 3,8 mld zł, czyli urósł rok do roku o 2,4 proc. Okazał się o ponad 3 proc. wyższy od dołka z wiosny tego roku (który był konsekwencją cięcia stóp procentowych z wiosny 2020 r.).

Za odbicie odpowiada przede wszystkim wzrost akcji kredytowej dzięki dużemu wzrostowi sprzedaży kredytów, głównie mieszkaniowych. Nadal silny okazał się wynik z opłat i prowizji. Wyniósł 1,48 mld zł, co oznacza wzrost o 15 proc. rok do roku. To skutek głównie zwiększonej aktywności klientów, większej liczby transakcji kartami, wymiany walut, prowizji od sprzedaży kredytów i ubezpieczeń. Częściowo przełożyły się na to także podwyżki tabel opłat i prowizji w niektórych bankach oraz wprowadzone nowe prowizje od dużych depozytów przedsiębiorstw.

Koszty działania w lipcu urosły o 3,8 proc., do 2,92 mld zł. Ulgą dla wyników sektora kolejny raz okazały się też malejące odpisy – wyniosły w lipcu tylko niecałe 300 mln zł, o ponad jedną trzecią mniej niż rok temu. Kredyty spłacają się bardzo dobrze i perspektywy gospodarcze są pozytywne, więc banki częściowo rozwiązują utworzone rok temu wielkie rezerwy na skutki pandemii. W lipcu prawdopodobnie w znikomym stopniu zawiązywały rezerwy na ryzyko prawne hipotek frankowych, te zwykle w największym stopniu zwiększane są na koniec roku lub półrocza.

Po siedmiu miesiącach branża ma 7,68 mld zł zysku netto, aż o 76 proc. więcej niż rok temu. I to mimo spadku wyniku z odsetek o 9,5 proc. Bardzo pomocny okazał się spadek aż o połowę odpisów, do 3,6 mld zł – i to był główny czynnik decydujący o tak silnym wzroście zysku netto. Jeśli kolejne miesiące będą podobne do ostatnich, to w całym roku branża zarobi 15,5 mld zł netto. Trzeba się jednak spodziewać kolejnych sporych rezerw na franki w II półroczu, więc zysk nie będzie aż tak duży.