Na produkcję programów radiowych i telewizyjnych, dofinansowanie fundacji i instytucji oraz stypendia i działalność wydawniczą Narodowy Bank Polski przeznaczy w przyszłym roku 15 mln zł.
To większość budżetu, który bank zaplanował na edukację ekonomiczną. Ta suma nie zmieniła się znacząco w ostatnich latach, ale coraz wyraźniej widać, że NBP preferuje produkcję w mediach elektronicznych kosztem tradycyjnych wydatków na granty.
Choć kilkanaście milionów złotych nie jest zawrotną sumą, mimo to jednak NBP jest największym finansowo promotorem edukacji ekonomicznej w Polsce. Nic dziwnego, bo stan wiedzy ekonomicznej Polaków jest bardzo, czasem zatrważająco, niski. Także w kwestiach bezpośrednio związanych z polityką pieniężną banku.
Przeprowadzone w ubiegłym roku przez Wyższą Szkołę Przedsiębiorczości i Zarządzania badania wskazują m.in., że połowa Polaków twierdzi, iż inflację należałoby uregulować ustawowo. A najprostszym sposobem byłoby zakazania producentom podnoszenia cen. Takich księżycowych opinii krąży więcej. NBP wskazuje, że wśród najbardziej rozpowszechnionych poglądów jest ten, iż rząd powinien budować nowe fabryki i zakłady, aby zwiększyć zatrudnienie, a niskie zarobki w Polsce są wynikiem nieuczciwych praktyk stosowanych przez prywatnych przedsiębiorców.
Nic dziwnego zatem, że już za prezesury Leszka Balcerowicza edukacja ekonomiczna stała się oczkiem w głowie zarządzających bankiem centralnym.