W komunikacie końcowym, którego tekst został ujawniony, zanim jeszcze zaczęły się obrady w Tokio (przewidziane na piątek i sobotę), ministrowie i prezesi banków centralnych zadeklarowali gotowość do natychmiastowych działań, gdyby pojawiły się jakieś poważne zakłócenia. Tyle że nadal tak naprawdę nie wiadomo, jakie środki mogą być potrzebne, by odsunąć widmo spowolnienia. Nikt nie ma złudzeń, że już poznaliśmy wszystkie nieprzyjemne niespodzianki wynikające z kryzysu na rynku nieruchomości w USA.
Przed rozpoczęciem obrad w Tokio, analitycy ubolewali z powodu wielkich – ich zdaniem – różnic poglądów uczestników szczytu. Wskazywano na dystans Japonii i Europy wobec działań Amerykanów, którzy starali się za wszelką cenę pobudzić gospodarkę. Tymczasem już teraz widać, że przedstawiciele Japonii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, Włoch, Kanady i USA nigdy nie byli tak jednomyślni.
Najważniejszym komunikatem, jaki dotarł wczoraj z Tokio, była wypowiedź prezesa Europejskiego Banku Centralnego Jeana-Claude’a Tricheta.
Zasugerował on, że nie będzie upierał się przy hamowaniu inflacji i zacznie podążać za rynkowym trendem, tnąc stopy procentowe. Oczywiście gdyby było to konieczne z powodu kolejnego zamieszania na rynku finansowym.