Ustawa ma na celu upaństwowienie giganta hipotecznego Hypo Real Estate, który jest w fatalnej kondycji finansowej. Jego upadek spowodowałby wstrząsy w całym systemie finansowym. Dotychczas bank otrzymał 102 mld euro pomocy w formie poręczeń.
Rządowy pomysł nacjonalizacji budzi w Niemczech bardzo złe skojarzenia. Z wywłaszczenia korzystano na szeroką skalę w III Rzeszy, aby przejmować majątek żydowski.
Dlatego niemieckie władze podkreślają, że nie dążą do rozszerzenia wpływów państwa w sektorze bankowym. – Chcemy jedynie chronić pieniądze podatników – podkreślał wczoraj Peer Steinbrueck, niemiecki minister finansów.
Inicjatywa nacjonalizacji to bowiem reakcja na brak porozumienia rządu z akcjonariuszami banku Hypo w sprawie zwykłego wykupu udziałów. Grupa inwestorów, z amerykańskim funduszem inwestycyjnym JC Flowers na czele (ma 25 proc. akcji), zażądała 10 euro za akcję. Tymczasem rząd proponuje 1,27 euro. W przypadku wywłaszczenia akcjonariusze dostaliby rekompensaty, których wysokość zależeć ma (wedle projektu ustawy) od średniej ceny za akcję w ciągu dwóch tygodni przed decyzją o nacjonalizacji.
Ale może do niej w ogóle nie dojść. Jak przyznaje minister Steinbrueck, ustawa o wywłaszczeniu to rodzaj straszaka na inwestorów, by obniżyli żądania. Jeśli na kwietniowym walnym zgromadzeniu akcjonariusze pozwolą państwu wejść do banku i przejąć pakiet kontrolny, nacjonalizacji nie będzie.