Siłę złotego wzmocniły też deklaracje pełnomocnika rządu ds. euro Ludwika Koteckiego, który stwierdził, że Polska nadal chce wejść do ERM2 w maju lub czerwcu tego roku. Przyznał jednocześnie, że oficjalne negocjacje w sprawie wejścia do przedsionka strefy euro nie są jeszcze prowadzone – rozpoczną się na przełomie lutego i marca, po rozmowach z NBP, Radą Polityki Pieniężnej i stroną europejską. Jego zdaniem kurs wymiany złotego na euro może zostać ustalony pomiędzy 3,7 a 4,1 złotego.
Po południu na rynku doszło do odreagowania wcześniejszego umocnienia i złoty osłabł o ok. 6 groszy do euro. – Nie można zapominać, że sytuacja jest nadal nerwowa i to się tak szybko nie zmieni – mówi diler Pekao. Niepewność co do przyszłości znajduje odzwierciedlenie także w prognozach dla złotego. Tylko w poniedziałek światło dzienne ujrzały dwie kompletnie różne oceny sytuacji. Bank Nordea szacuje, że na koniec roku euro będzie kosztować 3,75 zł, a Morgan Stanley – 4,80 zł.
Akcja banków może mieć konsekwencje dla środowej decyzji RPP. Być może obniżka stóp procentowych będzie mniejsza niż oczekiwane 0,5 pkt proc. lub jej nie będzie.
Według szefa banku Czech zasadne jest dziś pytanie o podwyżki stóp niż o obniżki. Od cięcia powstrzymał się węgierski bank centralny, choć tam recesja będzie głęboka, a stopy są wysokie (9,5 proc.). – Jeżeli jest jakaś koordynacja na rzecz przeciwdziałania osłabianiu się walut regionu, to musi ona dotyczyć też stóp procentowych – uważa Bartosz Pawłowski, ekonomista londyńskiego TD Securities.
[ramka][srodtytul]Andrzej Bratkowski, były wiceprezes NBP[/srodtytul]
Dosyć trudno jest ocenić znaczenie wczorajszej wspólnej deklaracji prezesów banków centralnych z naszego regionu. Bo fakt, że kursy walutowe nie odzwierciedlają stanu gospodarki i są niedoszacowane, jest rynkowi dobrze znany. Rynek zdaje sobie także sprawę, że na skuteczne przeciwdziałanie trendom wszystkie kraje Europy Środkowo-Wschodniej mają za mało środków. Nawet gdyby w obronę jednej waluty zaangażowano rezerwy kilku krajów, co jest zresztą mało prawdopodobne. Wczorajsza akcja może więc mieć wydźwięk polityczny. Może banki centralne naszego regionu będą wspólnie rozmawiać o jakichś formach wsparcia z Europejskim Bankiem Centralnym czy Międzynarodowym Funduszem Walutowym? Dopiero rezultaty takich rozmów, informacje o konkretnych, wspólnie wypracowanych, rozwiązaniach mogą przynieść bardziej długotrwały efekt na rynku niż jednorazowe interwencje werbalne.