Na początku września Komisja Europejska ma przedstawić projekty rozporządzeń o wspólnym nadzorze bankowym strefy euro. Dostała takie zamówienie polityczne na ostatnim szczycie Unii Europejskiej 28 – 29 czerwca. Ma to być mechanizm nadzorujący z udziałem Europejskiego Banku Centralnego. Po dyskusji w gronie najpierw ministrów finansów strefy euro w poniedziałek, a wczoraj z udziałem przedstawicieli wszystkich państw UE wcześniejsza koncepcja osadzenia nadzoru wprost w EBC nie wydaje się już taka oczywista. Być może powstanie osobna instytucja, ale powiązana z EBC.
Nadzór taki nie obejmie wprost Polski, ale będzie miał ogromny wpływ na funkcjonowanie krajowych banków, z których wiele jest spółkami banków pochodzących ze strefy euro. Polska nie będzie miała wpływu na jego decyzje. Jacek Rostowski uważa jednak, że takie rozwiązanie jest lepsze niż mozaika nadzorów narodowych.
– Zawsze byliśmy za tym, aby uprawnienia nadzorów macierzystych były stopniowo przekazywane do nadzoru europejskiego. I organizacyjnie, i logistycznie na pewno lepiej, by nasz nadzór miał do czynienia tylko z jednym nadzorem zagranicznym – powiedział minister finansów po spotkaniu w Brukseli. Według niego „nadzór europejski nie będzie tak bliski nadzorowanym instytucjom macierzystym. Nie będzie do takiego stopnia narodowy. Z punktu widzenia państw goszczących taka ewolucja jest pożądana. Polska będzie miała wpływ na decyzję na etapie powoływania nadzoru, bo musi ona zapaść jednomyślnie".
Wspólny nadzór jest warunkiem wprowadzenia nowego modelu ratowania banków w strefie euro. Irlandia musiała przekazać dziesiątki miliardów euro pomocy europejskiej dla banków za pośrednictwem rządu w Dublinie, co znacząco zwiększyło jej deficyt i dług publiczny oraz wypchnęło z międzynarodowych rynków finansowych.
Dla Hiszpanii przewidziano inne rozwiązanie. Na razie pieniądze z funduszu ratunkowego strefy euro EFSF/ESM dostanie agencja bankowa FROB, która przekaże je bankom, korzystając z rachunku rządowego. Zwiększy to dług publiczny, ale nie deficyt.