Prezesi najważniejszych banków centralnych liczą się z tym, że zaufania do stóp LIBOR, którymi banki przez lata manipulowały, nie da się odbudować i będą one wymagały zastąpienia innymi miernikami kosztu kredytu w światowej gospodarce. Będzie to tematem ich spotkania zaplanowanego na początek września.
Niewykluczone, że podobny los spotka szereg regionalnych odpowiedników LIBOR, z których niektóre są jeszcze bardziej podatne na manipulacje. Przegląd procedur obliczania lokalnych międzybankowych stóp procentowych zapowiedziały już nadzory finansowe w Hongkongu, Japonii, Korei Płd., Singapurze i Szwecji.
Rozmowy na szczycie
Spotkanie szefów banków centralnych w Bazylei poświęcone przyszłości LIBOR zaproponował gubernator Banku Anglii Mervyn King. To bowiem w Londynie, pod auspicjami Brytyjskiego Stowarzyszenia Bankowców (BBA), stopy te są obliczane. Tydzień później sprawą zajmie się Rada Stabilności Finansowej (FSB), istniejące od 2009 r. ciało nadzorujące i rekomendujące zmiany w światowym systemie finansowym, w skład którego wchodzą szefowie banków centralnych, organizacji nadzorczych i ministerstw finansów państw G20 oraz przedstawiciele kilku międzynarodowych instytucji.
LIBOR to rodzina 150 stóp wskazujących obowiązujące na londyńskim rynku międzybankowym oprocentowanie pożyczek w dziesięciu różnych walutach na okres od jednego dnia do roku. Oblicza je każdego dnia agencja Reuters na podstawie szacunków kilkunastu banków co do tego, ile kosztowałoby je zaciągnięcie kredytu w innych instytucjach z tego gremium. Z tymi stawkami powiązane jest oprocentowanie produktów finansowych – w tym kredytów i lokat w euro i frankach – o wartości kilkuset bilionów dolarów.
Im więcej, tym lepiej
Procedura obliczania LIBOR budzi wątpliwości co najmniej od 2008 r., ale o sprawie zrobiło się głośno pod koniec czerwca, gdy nadzory finansowe USA i Wielkiej Brytanii ukarały za to bank Barclays.