
Robert Kuśnierz: Chodziło o jedno i o drugie. Rozpoczęta w 1929 roku przymusowa kolektywizacja rolnictwa w ZSRR, na Ukrainie przebiegała wyjątkowo brutalnie. Chłopom narzucono obowiązek nieodpłatnego oddawania żywności w ilościach, które znacznie przekraczały możliwości gospodarstw i kołchozów. Chłopi nie byli w stanie się z tego wywiązać. W 1932 roku pod naciskiem Wiaczesława Mołotowa, który odpowiadał wtedy za zmuszanie Ukraińców do dostarczania kontyngentów żywności, ukraińskie politbiuro zarządziło, że chłopi muszą oddawać zboże, które miało być przeznaczone na zasiewy. Na gospodarstwa, które nie wywiązywały się z kontyngentów, nakładane były kary w postaci piętnastokrotnej miesięcznej dostawy mięsa, czyli chłopi musieli oddawać jeszcze więcej żywności. Paradoks polegał na tym, że lata 1932 – 1933 były okresem dobrych zbiorów. Zboże rosło, a ludzie umierali z głodu.

Kanibalizm wynikał z tego, że ludziom zakazano opuszczania Ukraińskiej SRR bez specjalnych przepustek. A chłopi ich nie dostawali. Wprowadzono też w życie zredagowane osobiście przez Stalina tzw. prawo pięciu kłosów. Zerwanie najmniejszej ilości zboża albo wykopanie kilku kilogramów warzyw groziło dziesięcioletnim pobytem w łagrze albo karą śmierci. Dokumenty partyjne mówią o dwóch rodzajach kanibalizmu: ludożerstwie i trupożerstwie. Większość tych aktów popełnili rodzice, którzy zjadali swoje martwe dzieci. Ale działały też całe grupy, które trudniły się zabijaniem ludzi na mięso. Na bazarach zaczął obowiązywać zakaz sprzedaży zwierząt w kawałkach, żeby ustrzec się przed handlem ludzkim mięsem.
Wiadomo o ok. 2500 sprawach sądowych o kanibalizm. W każdej z nich mogło być oskarżonych kilka albo kilkanaście osób. Wiele przypadków nie zostało nigdzie odnotowanych.

Najnowsze ustalenia mówią o ok. 3 mln ofiar Wielkiego Głodu. Ukrainę zamieszkiwało wówczas wiele narodowości, a głód dotknął wszystkich jej mieszkańców: Rosjan, Greków, Żydów, Bułgarów, a także mniejszość polską z rejonu Żytomierza czy Kamieńca Podolskiego. Nie ma precyzyjnych danych na temat liczby polskich ofiar, ale szacuje się ją na 20 – 60 tys.

Niektórzy korespondenci byli po prostu agentami sowieckimi, inni kłamali z sympatii do komunizmu. Najlepszym przykładem takiego dziennikarza był Walter Duranty, korespondent „New York Timesa", który pisał, że sytuacja jest trudna, ale nikt nie głoduje. W 1932 roku Duranty dostał Nagrodę Pulitzera za swoje rzekomo obiektywne reportaże z ZSRR. A ci, którzy pisali uczciwe relacje, spotykali się z wrogością zachodnich komunistów.