W miastach starożytnej Grecji agora była głównym placem, wokół którego toczyło się życie. W 1937 r. odkryto studnię wydrążoną w skale koło ateńskiej agory, 40 m na północ od świątyni poświęconej Hefajstosowi. W studni znajdowały się szczątki 449 osesków, a także 150 psów i kotów, przemieszane z tysiącami ułamków glinianych naczyń.
Odkrycie uznano za makabryczne, badacze nie potrafili wtedy wyjaśnić, dlaczego nowo narodzone dzieci wrzucano do studni. Czy to ślad masowego dzieciobójstwa? Epidemii?
Szczątkami z ateńskiej studni ponownie zajęły się Maria Liston z Uniwersytetu Waterloo (Ontario) w Kanadzie oraz Susan Rotroff z amerykańskiego Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis. Ustaliły, że dzieci wrzucano do studni między rokiem 165 i 150 p.n.e., pod sam koniec okresu hellenistycznego, przed opanowaniem Aten przez Rzymian.
Analiza antropologiczna wykazała, że tylko troje dzieci miało około roku, reszta żyła nie dłużej niż tydzień. Większość zmarła śmiercią naturalną z powodu zbyt wczesnego porodu i infekcji, które zresztą nie miały związku z żadną epidemią. Jedna trzecia dzieci zmarła na zapalenie opon mózgowych. Pozostałe zmarły w wyniku zwyczajnych chorób, jakie w tamtych czasach były skutkiem złych warunków sanitarnych. Nie ma mowy o dzieciobójstwie.
– W tamtej epoce co czwarte dziecko nie dożywało roku. Dlatego dzieciom nie nadawano imion dopóki nie przeżyły siedmiu dni. Nie urządzano im także normalnego pogrzebu.