W poniedziałek w imieniu Ewy Pawłowskiej złożyła Pani zawiadomienie do prokuratury w sprawie śmierci Piotra Pawłowskiego na podstawie art. 155 kk .
Barbara Bosak-Kruczek: Postawiłam w nim zarzut nieudzielenia pomocy w postaci braku zaintubowania pana Piotra, źle zorganizowanej i nieprofesjonalnie przeprowadzonej akcji ratunkowej. Pan Piotr stracił przytomność w domu. Żona natychmiast podjęła się akcji reanimacyjnej - masażu serca. Zespół ratunkowy, który przyjechał składał się z trzech osób – dwóch ratowników i lekarza. Lekarz nawet nie dotknął pana Piotra, nie mówiąc o zbadaniu go. Stał w kącie pokoju pisząc coś na tablecie. Po podłączeniu pana Piotra do monitora, ratownicy usiłowali zaintubować pana Piotra. Według relacji Pani Ewy, Lekarz cały ten czas był bierny. Nawet, gdy ratownik informował go, że „jest w żołądku" i nie może zaintubować pacjenta , lekarz nie podszedł, nawet nie dotknął pacjenta. W końcu ratownik krzyknął do lekarza , żeby zostawił tableta i podjął decyzję. Mimo to lekarz nie włączył się do akcji ratunkowej. – Przez cały czas stał z boku. Nie udzielił medycznej pomocy ratownikom, choć to lekarz odpowiada za pracę ratowników. Zespół karetki nie miał przy sobie właściwych rurek intubacyjnych iw pewnym momencie ratowniczka wybiegła do karetki po rurkę. Włożoną do przełyku a nie do tchawicy rurkę która wypadała panu Piotrowi z ust. Pani Ewa widziała, jak podczas wynoszenia go na noszach do karetki, jeden z ratowników wpychał mu rurkę do ust.
Czytaj także: Nie żyje Piotr Pawłowski. Mogło dojść do błędu medycznego
Mam Pani także zarzuty co do zachowania zespołu w karetce?
Raczej do tego, że nie ma żadnej dokumentacji medycznej tego, co działo się w karetce. Jest dla mnie karygodne, że widząc, że mając na pokładzie nieprzytomnego i niezaintubowanego pacjenta, któremu spada saturacja, zespół karetki nie zadzwonił na SOR (szpitalny oddział ratunkowy) do Szpitala Bródnowskiego, nie powiedział: „Szykujcie zespół anestezjologiczny, mamy pacjenta, którego nie mogliśmy zaintubować, trzeba się nim natychmiast zająć". Można założyć, że zespół tego nie zrobił, bo do szpitala przyjechali około godz. 7.16, a pan Piotr został zaintubowany dopiero o godz. 7.45. Biorąc pod uwagę, że karetka przyjechała do mieszkania po godz. 6 rano, pan Piotr był niezaintubowany minimum 85 min. A przecież w sytuacji pacjenta nieprzytomnego intubacja jest zabiegiem ratującym życie. Gdy zmierzono mu saturację, czyli wysycenie tlenem, wynosiła ona już tylko 48, przy normie ponad 97 ( w domu wynosiła jeszcze 78 proc.). Po przyjeździe do szpitala pan Piotr żył jeszcze pięć dni. Był nieprzytomny, wskutek niedotlenienia mózgu, i doszło do nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. Można powiedzieć, że zespół reanimacyjny nie udzielił panu Piotrowi adekwatnej do jego stanu zdrowia pomocy.