11 projektów zarządzeń, które skierowano właśnie do konsultacji publicznych, zakłada podwyżki wycen procedur m.in. w rehabilitacji, psychiatrii, a nawet stomatologii dziecięcej. Podwyżki mają wejść w życie już od lipca, dlatego konsultacje potrwają tylko do 10 czerwca.
Najwięcej wzrosną wyceny w rehabilitacji (5–10 proc.) i psychiatrii (średnio 5 proc.), w lecznictwie szpitalnym wzrost wyniesie 2 proc., a w świadczeniach specjalistycznych – 3 proc. Za leczenie stomatologiczne dla dzieci, również to w dentobusach, NFZ zapłaci 1,5 proc. więcej. Łącznie do lecznictwa szpitalnego w drugiej połowie roku trafi 375 mln zł, do opieki ambulatoryjnej 80 mln zł, a 17 mln zł do uzdrowisk.
Krzysztof Żochowski, dyrektor szpitala w Garwolinie i wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych (OZPSP) uważa, że podwyżka nie rozwiąże problemów budżetowych najmniejszych szpitali: – Jeszcze przed protestem fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych ostrzegaliśmy, że żeby wyrównać deficyt w naszych placówkach, ryczałt musiałby wzrosnąć o co najmniej 15 proc. Teraz, kiedy doszła presja płacowa także ze strony tych dwóch grup zawodowych i pracowników niemedycznych, nie uratowałoby nas nawet 15 proc. Każde pieniądze cieszą, ale jest ich za mało – mówi Krzysztof Żochowski.
Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Jacyna twierdzi jednak, że wzrost wycen powinien pokryć także koszty podwyżek dla diagnostów i fizjoterapeutów.
Były prezes NFZ Marcin Pakulski chwali pomysł, żeby podwyżki dla kolejnych grup pracowników asygnować z pieniędzy na świadczenia, a nie w ramach osobnej ustawy, jak to było w przypadku lekarzy czy ratowników medycznych. Wątpi jednak, by kilkuprocentowa podwyżka wycen pomogła szpitalom. – Mam wątpliwości, czy pozwoli szpitalom pokryć koszty podwyżek. Nie rozumiem też, dlaczego wzrost wyceny nie został skonsultowany przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT), która została przekształcona w 2015 r. właśnie po to, by taryfikować świadczenia, które miały opierać się na rzeczywistych kosztach sprawdzonych przez analityków – podkreśla Marcin Pakulski.