Milionom Polaków grozi zawał serca lub udar

10,5 miliona osób w Polsce ma nadciśnienie, milion cierpi na niewydolność serca, 80 tysięcy co roku przechodzi zawał. Jeśli nie zmienimy trybu życia, te liczby się zwiększą.

Aktualizacja: 02.04.2019 13:10 Publikacja: 01.04.2019 21:31

Mimo światowych sukcesów w leczeniu zawału serca, nadal szwankuje dalsza opieka nad chorym po ostrym

Mimo światowych sukcesów w leczeniu zawału serca, nadal szwankuje dalsza opieka nad chorym po ostrym zespole wieńcowym.

Foto: Shutterstock

Palimy, nie ruszamy się, a nasza dieta jest bardziej niezdrowa niż w latach 90. ubiegłego wieku. Choć obserwując media społecznościowe, można odnieść wrażenie, że wszyscy biegają, uprawiają triathlon lub trenują jogę, to tylko pozory. Większość społeczeństwa nie wstaje sprzed komputera, telewizora czy kierownicy, jada niezdrowo i się nie bada. Efekt? – Nawet kilkanaście milionów Polaków może być zagrożonych zawałem serca lub udarem mózgu z powodu niewykrytych lub nieleczonych czynników ryzyka, tj. nadciśnienie tętnicze, wysoki poziom cukru i cholesterolu we krwi, a także palenie i otyłość – mówi prof. Adam Witkowski z Instytutu Kardiologii, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Zawał serca jak nowotwór

Choć z bezpośrednim zagrożeniem życia Polakom kojarzą się głównie nowotwory złośliwe, choroby kardiologiczne są co najmniej równie groźne. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że co druga z 80 tys. osób, które co roku ulegają w Polsce zawałowi, nie przeżyje następnych pięciu lat. Umrze albo w fazie przedszpitalnej – bo nie otrzymała na czas pomocy, albo w szpitalu, albo w ciągu pięciu lat od hospitalizacji. Podobne statystyki dotyczą chorych na ciężką niewydolność serca.

Choroby sercowo-naczyniowe stanowiące przyczynę 43 proc. zgonów w 2017 r. to pierwszy zabójca Polaków. W 2016 r. z ich powodu zmarło 168 tys. Polaków, tzn. 437 osób na 10 tys. mieszkańców. W dodatku, mimo mody na zdrowy styl życia, coraz więcej z nas ignoruje zalecenia specjalistów, wierząc reklamom suplementów diety. I zamiast zrezygnować z niezdrowego pożywienia i zacząć się ruszać, dokłada sobie porcję golonki i zagryza ją ziołową tabletką, którą w reklamie zachwalał aktor przebrany w lekarski kitel.

– W 2018 i 2019 r. po raz pierwszy od blisko 30 lat zmniejszyła się przewidywana długość życia. Do tej pory stopniowo się wydłużała, jednak w 2018 r. okazało się, że Polacy i Polki będą żyli krócej, niż spodziewano się w 2017 r. I o ile można było liczyć na to, że to korekta trendu wzrostowego i w kolejnym roku wartość wzrośnie, tak się nie stało. W roku 2019 r. oczekiwana długość życia skróciła się o kolejne miesiące. Łącznie obniżyła się o około dwa miesiące, a dla 60-latków nawet o 2,5 miesiąca – mówi prof. Piotr Jankowski z Instytutu Kardiologii i Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, sekretarz Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Dlaczego tak się dzieje? – Wciąż żyjemy o 4–5 lat krócej od obywateli Skandynawii i krajów Europy Zachodniej i gdy prześledzić przyczyny nadumieralności Polaków, okazuje się, że wśród mężczyzn za połowę, a wśród kobiet aż za dwie trzecie przypadków zgonów odpowiadają choroby krążenia – dodaje prof. Jankowski.

Z powodu braku dokładnych rejestrów polscy kardiolodzy nie są w stanie dokładnie określić liczby chorych z przyczyn sercowo-naczyniowych tak dokładnie, jak np. Skandynawowie, Brytyjczycy, Francuzi czy Niemcy, i w wielu wypadkach posługują się jedynie szacunkami na podstawie czynników ryzyka i już obecnej choroby. Jak tłumaczy prof. Jankowski, zagrożeni są przede wszystkim palacze, których w Polsce jest około 9 mln i których liczba w ciągu kilku ostatnich lat wyraźnie przestała się zmniejszać. Zgodnie z raportem NIZP-PZH „Sytuacja zdrowotna ludności Polski i jej uwarunkowania” pod redakcją prof. Bogdana Wojtyniaka, choć palimy coraz mniej papierosów tradycyjnych, coraz chętniej sięgamy po te elektroniczne i po podgrzewacze tytoniu. Odsetek palących Polek zmalał wprawdzie w ciągu ostatnich czterech lat o 1,8 proc. – z 17,2 proc. w 2014 r. do 15,4 proc. w roku 2018. W tym samym czasie odsetek palących Polaków zmniejszył się zaledwie o 0,3 proc. – do 27,8 proc. Ekspertów niepokoi duża grupa osób regularnie palących papierosy tradycyjne i ich elektroniczne zamienniki, która może zwiększać odsetek regularnie palących do 32,6 proc. mężczyzn i 18,7 proc. kobiet. Autora raportu niepokoi, że papierosów elektronicznych używa codziennie 3,1 proc. Polaków i 1,7 proc. Polek. – Te wyniki oznaczają zahamowanie wieloletniego trendu spadkowego w rozpowszechnieniu palenia tytoniu – tłumaczył prof. Wojtyniak.

Kolejne 10,5 mln osób cierpi na nadciśnienie tętnicze, ale tylko co czwarta z nich jest właściwie leczona, a 61 proc. dorosłych Polaków, a więc 18 mln osób ma hipercholesterolemię, czyli podwyższony poziom cholesterolu we krwi, podczas gdy tylko u ok. 7 procent z nich został on skutecznie obniżony.

Cukrzyca, która nawet kilkakrotnie zwiększa ryzyko zawału serca, dotyka ok. 3 mln Polaków, a 32 proc. dorosłych cierpi na nadwagę lub otyłość. – Niepokoi też mała aktywność fizyczna Polaków. Używającym Facebooka i Twittera może się wydawać, że większość z nas biega. Tak jednak nie jest. Wieloośrodkowe ogólnopolskie badanie stanu zdrowia ludności (WOBASZ), zrealizowane w latach 2013-2015,  pokazuje, że aktywność fizyczna Polaków się zmniejsza. Wiemy też, że ich wybory żywieniowe przestały się poprawiać w ciągu ostatnich kilkunastu lat, a dane z ostatnich lat wskazują nawet na pogorszenie w tym zakresie. W latach 90. zmiana sposobu odżywiania w znaczny sposób wpłynęła na poprawę wyników zdrowotnych i wydłużenie się życia – wylicza prof. Jankowski.

Kolejki do specjalistów nadal są za długie

O ile jeszcze kilka lat temu specjaliści byli pewni, że dzięki świetnym wynikom leczenia zawału ten trend szybko się odwróci, teraz nie mają takiej pewności. Dlaczego tak się dzieje? – Okazuje się, że w Polsce wciąż robionych jest zbyt mało procedur inwazyjnych, udar mózgu leczony jest interwencyjnie dopiero od niedawna, chorzy w Polsce mają nieleczoną miażdżycę tętnic kończyn obwodowych, co powoduje częste amputacje stóp i kończyn. Mimo światowych sukcesów w leczeniu ostrej fazy zawału, nadal wiele do życzenia pozostawia opieka nad chorymi po ostrym zespole wieńcowym. Sytuacji nie pomogły też trzykrotne obniżki procedur w kardiologii inwazyjnej, co powoduje, że ich wykonywanie przestaje opłacać się szpitalom – mówi prof. Adam Witkowski.

Bariery w dostępie do leczenia zauważają też pacjenci. – Niezależnie od tego, czy pacjent trafia do szpitala z zawałem, niewydolnością serca czy z dusznicą w wyniku choroby wieńcowej, opiekę szpitalną ocenia bardzo wysoko. To zasługa sieci ośrodków referencyjnych, jaka powstała w Polsce w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Gorzej jest na etapie leczenia specjalistycznego. Pacjenci skarżą się na utrudniony dostęp do specjalistów, choć po zawale powinni pokazywać się u nich regularnie. Trudno im także o świadczenia rehabilitacyjne, które decydują o skutecznym leczeniu – mówi Beata Ambroziewicz, prezes Polskiej Unii Organizacji Pacjentów.

Jak wynika z najnowszego raportu Fundacji Watch Health Care, która monitoruje dostęp do świadczeń gwarantowanych, na wizytę u lekarza, na badanie lub zabieg w grudniu 2018 i styczniu 2019 r. trzeba było czekać średnio 3,8 miesiąca, czyli około 16 tygodni. I choć kolejka do świadczeń kardiologicznych nieznacznie się skróciła i wynosi ok. 1,5 miesiąca, nadal jest zbyt długa w stosunku do potrzeb pacjentów. Na przełomie grudnia i stycznia 2019 r. na wizytę u kardiologa trzeba było czekać średnio 2,2 miesiąca, na echokardiografię przezklatkową dopplerowską – 2,1 tygodnia, na badanie elektrofizjologiczne serca (EPS) – pół miesiąca, a na koronarografię – 2,3 miesiąca. Od ręki można było natomiast dostać się na badanie EKG metodą Holtera.

Leki poza zasięgiem

Kardiolodzy podkreślają, że nadal wiele do życzenia pozostawia dostęp do najnowocześniejszych technologii lekowych. Nowoczesne leki przeciwcukrzycowe, które mają działanie kardioprotekcyjne, czyli ochronne dla serca, czy leki przeciwpłytkowe i przeciwkrzepliwe nie mają jeszcze pełnej refundacji. To sprawia, że wielu chorych na nie nie stać.

– Jako lekarze, rozpoczynając leczenie pacjentów z ostrym zawałem serca w sposób właściwy i nowoczesny, nie mamy narzędzi, by móc zaoferować chorym leczenie na tym samym właściwym, zgodnym z wytycznymi naukowymi i nowoczesnym poziomie na kolejnych etapach terapii – przyznaje prof. Witkowski. I podkreśla, że pacjenci, którzy na wczesnym etapie leczenia zawału, jeszcze w karetce i na etapie hospitalizacji, dostają nowoczesną terapię przeciwpłytkową, powinni mieć do niej dostęp także po wyjściu ze szpitala. – Zalecenia mówią także o postępowaniu w dłuższym okresie, a nie tylko o doraźnym zastosowaniu tej terapii. Najnowsze wytyczne naukowe stanowią, że kurację nowoczesnym lekiem przeciwpłytkowym w połączeniu z kwasem acetylosalicylowym należy kontynuować przez rok. Problem w tym, że dostępny w Polsce nowoczesny lek z tej grupy nie jest refundowany – mimo że posiada najwyższą, I klasę zaleceń. Pacjentom, o których wiemy, że nie będą w stanie kontynuować leczenia tikagrelorem, podaje się zatem lek starszej generacji. Co znamienne, Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne zaleca jego stosowanie jedynie wtedy, kiedy z jakichś przyczyn nie można podać nowej i bardziej skutecznej terapii – dodaje prof. Witkowski.

Z powodu braku refundacji wielu pacjentów jest skazanych na lekarstwa starszej generacji. – To znów sprawia, że polscy pacjenci pozbawieni są takiego dostępu do leczenia, na jaki mogą liczyć obywatele innych krajów Unii i obniża ich szansę na skuteczne leczenie i wyleczenie – podsumowuje Beata Ambroziewicz.

Palimy, nie ruszamy się, a nasza dieta jest bardziej niezdrowa niż w latach 90. ubiegłego wieku. Choć obserwując media społecznościowe, można odnieść wrażenie, że wszyscy biegają, uprawiają triathlon lub trenują jogę, to tylko pozory. Większość społeczeństwa nie wstaje sprzed komputera, telewizora czy kierownicy, jada niezdrowo i się nie bada. Efekt? – Nawet kilkanaście milionów Polaków może być zagrożonych zawałem serca lub udarem mózgu z powodu niewykrytych lub nieleczonych czynników ryzyka, tj. nadciśnienie tętnicze, wysoki poziom cukru i cholesterolu we krwi, a także palenie i otyłość – mówi prof. Adam Witkowski z Instytutu Kardiologii, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Zdrowie
Choroby zakaźne wracają do Polski. Jakie znaczenie mają dziś szczepienia?
Zdrowie
Peru: Liczba ofiar tropikalnej choroby potroiła się. "Jesteśmy w krytycznej sytuacji"
Zdrowie
W Szwecji dziecko nie kupi kosmetyków przeciwzmarszczkowych
Zdrowie
Nerka genetycznie modyfikowanej świni w ciele człowieka. Udany przeszczep?
Zdrowie
Ptasia grypa zagrozi ludziom? Niepokojące sygnały z Ameryki Południowej