Stephen M. Scherr, dyrektor finansowy banku Goldman Sachs: Regulacje tłumią konkurencję w sektorze bankowym

Banki są dziś dużo bardziej stabilne niż przed 2008 r. i nie będą źródłem kolejnego kryzysu finansowego – zapewnia Stephen M. Scherr, dyrektor finansowy banku Goldman Sachs.

Publikacja: 17.09.2019 21:00

Stephen M. Scherr, dyrektor finansowy banku Goldman Sachs: Regulacje tłumią konkurencję w sektorze bankowym

Foto: Stephen M. Scherr. Fot.

W 2016 r. Goldman Sachs wszedł na rynek bankowości detalicznej, konsumenckiej. Nie jest jedynym bankiem inwestycyjnym, który zdecydował się w ostatnich latach na taki krok. To samo zrobił np. Morgan Stanley. Jednocześnie niektóre banki uniwersalne ograniczają swoją działalność inwestycyjną. Co napędza te zmiany modeli biznesowych banków?

W naszym przypadku to była logiczna droga rozwoju. Jako bank inwestycyjny i korporacyjny, zajmujący się także zarządzaniem aktywami, siłą rzeczy mieliśmy styczność z indywidualnymi osobami, szczególnie zamożnymi. Skorzystaliśmy z tego, oferując im usługi bankowe.

Czym próbujecie się wyróżnić, aby przyciągać klientów, którzy posiadają już rachunki w ugruntowanych bankach detalicznych?

Dokładnie przeanalizowaliśmy to, jak klientom oferuje się produkty bankowe i uznaliśmy, że możemy na ten rynek wpuścić nieco świeżego powietrza, wprowadzić pewne innowacje. Zauważyliśmy, że klienci banków w USA i Wielkiej Brytanii często nie rozumieli oferowanych im produktów, byli onieśmieleni ich nieprzejrzystością. My oferujemy bardzo proste, przejrzyste produkty, dostępne w krótkim czasie platformie internetowej Marcus. Postawiliśmy sobie za cel, aby nasza platforma wyróżniała się łatwością obsługi, przejrzystością oraz aby oferowała szerokie spektrum produktów i usług finansowych.

Planujecie otwierać fizyczne placówki?

Jako bank inwestycyjny nigdy nie potrzebowaliśmy placówek, teraz także nie planujemy ich otwierać. Bankowością detaliczną zajęliśmy się w XXI w. i nie widzimy powodu, aby cofać się do modelu biznesowego z poprzednich wieków.

Marcus to projekt rentowny?

Jest za wcześnie aby odtrąbić sukces, ale nasze pierwsze doświadczenia w bankowości detalicznej są obiecujące. Zdobyliśmy nagrody za jakość niektórych usług, zainteresowanie nimi też jest zaskakująco duże. W Wielkiej Brytanii w ciągu roku przyciągnęliśmy 10-krotnie więcej depozytów, niż planowaliśmy. Nie bez znaczenia jest to, że oferujemy atrakcyjne oprocentowanie, ale nie jest ono najwyższe na rynku. Wydaje mi się więc, że klienci doceniają przyjazność naszej platformy internetowej. Rynek detaliczny jest bardzo głęboki. Inaczej niż w przypadku bankowości inwestycyjnej, gdzie staramy się być w czołówce, w bankowości detalicznej kilkuprocentowy udział w wybranych krajach będzie dla nas satysfakcjonujący i rentowny.

W zwrocie Goldmana Sachsa i innych banków inwestycyjnych ku bankowości detalicznej jest coś paradoksalnego. Po kryzysie finansowym sprzed ponad dekady wiele mówiło się o konieczności oddzielenia bankowości inwestycyjnej od detalicznej, co w przypadku USA oznaczałoby powrót do porządku prawnego sprzed 1999 r.

Zmiany regulacyjne, które uruchomił kryzys finansowy, szczególnie w USA, ale też ogólnie na świecie, dotyczyły głównie tradycyjnych dla Goldmana Sachsa obszarów działalności, a w mniejszym stopniu bankowości detalicznej i konsumpcyjnej. Regulatorzy chcieli, żeby banki bardziej zaangażowały się w podstawową działalność, czyli przyjmowanie depozytów i udzielanie kredytów. Ta działalność nie jest objęta taką liczbą restrykcji, jak bankowość inwestycyjna.

Czyli ciężar regulacyjny w bankowości inwestycyjnej popchnął was ku bankowości detalicznej?

W pewnym stopniu. To ironia losu, że zaostrzenie regulacji w sektorze finansowym po kryzysie stworzyło wokół banków mur obronny. Prawo odstrasza podmioty, które nie są bankami, od zajmowania się bankowością i konkurowania z ugruntowanymi instytucjami. W rezultacie instytucje finansowe, które powinny się zmieniać, coraz bardziej przypominać Amazona w świecie finansów, nie robią tego, bo nie mają motywacji. Brakuje konkurencji. Stąd zresztą nasza decyzja, aby rozpoczął działalność detaliczną.

Banki nie muszą się więc obawiać, że bankowością zajmą się spółki technologiczne w rodzaju Facebooka, Amazona i Google'a? W ostatnich latach kilku prezesów europejskich banków powiedziało mi, że to właśnie te firmy uważają za potencjalnie najgroźniejszych rywali.

Takie ryzyko oczywiście istnieje. Istnieją pewne dziedziny bankowości, które są dla Google'a, Facebooka i Amazona potencjalnie atrakcyjne. Gdyby tylko chciały, mogłyby postarać się o licencję bankową. Podejrzewam jednak, że nie będą chciały tego zrobić. Nie będą chciały poddawać się surowemu nadzorowi, którym charakteryzuje się sektor bankowy. Ale to ma też złe strony. Moim zdaniem regulacje w bankowości nie sprzyjają jego innowacyjności, jego prokonsumenckiemu nastawieniu.

Skoro mowa o regulacjach, od pewnego czasu w USA są one raczej łagodzone. W połowie sierpnia rozluźniona została tzw. reguła Volckera, ograniczająca bankom możliwość handlu na rynkach finansowych na własny rachunek. Wśród przyczyn ostatniego kryzysu finansowego powszechnie wymienia się liberalizacje prawa, zaostrzonego po wcześniejszych zawirowaniach. Nie brakuje więc głosów, że regulacyjny cykl zatoczył koło, że kryzys powoli odchodzi w niepamięć, a sens wprowadzonych wtedy regulacji zaczyna wszystkim umykać...

Rozumiem, że modyfikacje pokryzysowych regulacji są mogą być widziane jako zachęta dla banków do podejmowania większego, być może nadmiernego, ryzyka. Ale propozycje zmian w regule Volckera nie są tego typu; odnoszą się do definicji transakcji z użyciem środków własnych, ale nie umożliwiają takich transakcji. Pod tym względem regulacje pozostają dziś znacznie bardziej wymagające niż przed kryzysem. Banki mają też więcej kapitału i stosują mniejszą dźwignię finansową. Gdyby dzisiaj wybuchł kryzys finansowy, czego się nie spodziewam, to jego źródłem z pewnością nie byłyby banki.

Czy to jednak nie oznacza, że zaostrzenie regulacji w sektorze bankowym wypchnęło ryzykowną działalność finansową poza pole widzenia nadzoru?

Konsekwencją wszelkich regulacji jest wypychanie ryzykownych, niepożądanych zachowań poza sferę podmiotów, których te regulacje dotyczą. To naturalne zjawisko. Ja mogę jedynie zapewnić, że Goldman Sachs, jak każdy objęty nadzorem bank, jest dzisiaj bardziej stabilny niż był przed 2008 r.

Zmieńmy temat. Główne banki centralne wracają do łagodzenia polityki pieniężnej, tymczasem ekonomiści coraz częściej oceniają, że to raczej szkodzi światowej gospodarce niż jej pomaga. Jedna z teorii głosi, że niskie stopy procentowe zniechęcają banki do udzielania kredytów. Tak się dzieje?

Banki centralne na całym świecie, z amerykańską Rezerwą Federalną włącznie, reagują na nastroje konsumentów, przedsiębiorców i inwestorów. Te nastroje sugerują, że może nadejść recesja. Twarde dane makroekonomiczne, szczególnie w USA, póki co na taki scenariusz nie wskazują. Ekonomiści z naszego banku w przewidywalnej przyszłości nie oczekują recesji w USA. Banki centralne nie mogą jednak ignorować nastrojów, bo te nastroje wpływają na rzeczywistość. Chociaż w obecnych warunkach, gdy pogorszenie nastrojów jest w dużej mierze spowodowane czynnikami politycznymi i geopolitycznymi, np. sporem handlowym między USA i Chinami, Brexitem czy konfliktem w Kaszmirze, obniżanie stóp procentowych może mieć dość słaby wpływ na gospodarkę.

Czy Goldman Sachs udzielałby więcej kredytów, gdyby stopy procentowe były wyższe?

To nie jest takie proste. Podaż kredytu nie jest podyktowana tylko jego rentownością dla banku. To jedna ze zmiennych, ale musimy też brać pod uwagę ryzyko. A to z kolei zależy od koniunktury, która – jak sugerują nastroje uczestników życia gospodarczego – staje się mniej korzystna. Jeśli wyższe stopy oznaczałyby, że byłyby one niedostosowane do koniunktury, że tłumiłyby aktywność w gospodarce, to nie wpłynęłyby pozytywnie na podaż kredytu. Banki centralne muszą reagować nie na bieżące dane, tylko na to, co według nich może czekać gospodarkę. Jeśli są skuteczne, to na dłuższą metę dla instytucji finansowych jest to dobra wiadomość. Osobną kwestią jest, że ze względu na nieco inną strukturę aktywów potencjał amerykańskich banków do zarabiania nie jest tak wrażliwy na poziom stóp procentowych jak w przypadku banków europejskich.

Niepewność dotycząca wojny handlowej między USA a Chinami, w połączeniu z oczekiwaniami na łagodzenie polityki pieniężnej doprowadziła do ostrego wzrostu cen obligacji. Duża część tych papierów, nie tylko skarbowych, ma dziś ujemną rentowność (zmienia się ona w kierunku odwrotnym do cen), co oznacza, że inwestorzy kupują je tylko dlatego, że liczą na dalszy wzrost cen. Czy na tym rynku powstała bańka spekulacyjna?

Rynek obligacji, szczególnie tych, których ratingi (oceny wiarygodności kredytowej emitentów – red.) są na tzw. inwestycyjnym poziomie, jest bardzo płynny. To oznacza, że wyceny obligacji są przejrzyste, ale też efektywne, w tym sensie, że szybko dostosowują się do zmieniających się okoliczności. Z tego powodu trudno o przewartościowanie obligacji. Bańki spekulacyjne zwykle powstają na mniej płynnych rynkach, których uczestnicy mają problem ze sprzedażą aktywów, gdy zaczynają one tanieć. W takich warunkach zdarzenia, które uzasadniają tylko niewielką zmianę cen, mogą prowadzić do ich załamania, bo inwestorzy, którzy nie mogą zamknąć pozycji, muszą coraz bardziej obniżać ceny.

W 2015 r. Goldman Sachs otworzył w Warszawie swoje zaplecze technologiczno-usługowe. Jak pan ocenia to przedsięwzięcie?

Jako bank inwestycyjny zajmujący się obsługą spółek Goldman Sachs był w Polsce obecny już wcześniej. Uznaliśmy, że w Warszawie można znaleźć wielu utalentowanych profesjonalistów. Stąd decyzja, aby otworzyć tu kolejne centrum technologiczne. Wcześniej tworzyliśmy je w Indiach, ale też w USA. W Warszawie zatrudniamy dziś około 600 osób, które zajmują się głównie kwestiami technologicznymi oraz operacjami . Wiele naszych nowych usług cyfrowych, m.in. Marcus, są w dużej mierze obsługiwane właśnie stąd. Planujemy jeszcze zatrudnienie w Warszawie zwiększać.

Nie ma z tym problemów? Coraz więcej firm, także usługowych, skarży się na niedobór pracowników.

Konkurujemy o pracowników z innymi bankami, firmami technologicznymi i doradczymi. Inni również widzą w Polsce to samo, co my: bogate zaplecze utalentowanych pracowników. To z pewnością utrudnia nam zwiększanie zatrudnienia, ale nie stanowi poważnej bariery rozwoju.

Rozwój Goldmana Sachsa w Polsce ma związek z Brexitem?

Nie. Nasza decyzja, aby ulokować zaplecze technologiczne w Polsce, poprzedzała referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie członkostwa w UE. Sam Brexit wpłynął na to, jakie zadania powierzamy pracowników w Warszawie, jaki jest profil działalności tego biura, ale też w niewielkim stopniu.

Planujecie zaoferować w Polsce usługi bankowości detalicznej?

Na razie nie mamy tego w planach. Rozwój banku detalicznego w USA i w Wielkiej Brytanii jest na razie wystarczającym wyzwaniem.

Stephen M. Scherr jest dyrektorem finansowym (CFO) banku inwestycyjnego Goldman Sachs. Z tą instytucją związany jest od 1993 r., w tym czasie pełnił wiele kierowniczych funkcji, był m.in. dyrektorem zarządzającym bankiem w USA oraz dyrektorem zarządzającym jego pionu inwestycyjnego. Jest doktorem prawa.

W 2016 r. Goldman Sachs wszedł na rynek bankowości detalicznej, konsumenckiej. Nie jest jedynym bankiem inwestycyjnym, który zdecydował się w ostatnich latach na taki krok. To samo zrobił np. Morgan Stanley. Jednocześnie niektóre banki uniwersalne ograniczają swoją działalność inwestycyjną. Co napędza te zmiany modeli biznesowych banków?

W naszym przypadku to była logiczna droga rozwoju. Jako bank inwestycyjny i korporacyjny, zajmujący się także zarządzaniem aktywami, siłą rzeczy mieliśmy styczność z indywidualnymi osobami, szczególnie zamożnymi. Skorzystaliśmy z tego, oferując im usługi bankowe.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację