Parlament przeprowadzi teraz serię debat nad projektem i po zatwierdzeniu go zacznie obowiązywać od stycznia 2018. Inicjatywa ma poparcie centroprawicowego rządu koalicyjnego i opozycji, a niemal 50 proc. deputowanych w tym kraju to kobiety.
Islandia była na pierwszym miejscu w światowym rankingu WEF z 2015 r. w zakresie różnic płacowych między płciami, przed Norwegią, Finlandią i Szwecją. Dane statystyczne Islandii dla tamtego roku wykazały, że luka płacowa wynosiła 17 proc., mimo wprowadzenia w tym kraju w 2012 r. dobrowolności w równym wynagradzaniu.
Ustawa, pierwsza tego rodzaju na świecie zakazuje wszelkiej dyskryminacji nie tylko finansowej z powodu płci, ale także z powodu rasy, religii, niepełnosprawności, wieku i orientacji seksualnej. Firmy i instytucje zatrudniające 25 lub więcej pracowników złożą zobowiązanie o stosowaniu programu równych wynagrodzeń — powiedział minister spraw socjalnych i równości, Thorsteinn Viglundsson. Nowa ustawa ma zlikwidować różnice w zarobkach mężczyzn i kobiet w kraju liczącym ponad 323 tys. mieszkańców — dodał.
- Płacowa luka ze względu na płeć jest niestety faktem na islandzkim rynku pracy i po raz pierwszy podejmujemy radykalne działania. Znamy to zjawisko i mamy procedury do jego likwidacji — powiedział minister.
Ustawa przewiduje, że firmy prywatne i urzędy rządowe będą musiały poddać się audytom i uzyskać certyfikat, że zapewniają równe płace. W przeciwnym wypadku grożą im grzywny. — Co się tyczy rocznych sprawozdań finansowych, to będą kary grzywny, jeśli dokumenty nie zostaną przedstawione. To sami będzie dotyczyć, jeśli certyfikat równej płacy nie zostanie dotrzymany, bo będzie to ustawowy obowiązek — wyjaśnił Viglundsson.