- Bogaty kraj nie może mieć biednych pracowników - tym szybko podchwyconym przez media komentarzem premier Hiszpanii, Pedro Sanchez tłumaczył deputowanym rządowy plan 22,3 proc. podwyżki płacy minimalnej (salario mínimo interprofesional - SMI) do 900 euro w przyszłym roku. W przeliczeniu na unijne statystyki będzie to 1050 euro.
Premier Sanchez podkreślał, że będzie to najwyższy wzrost SMI od 1977 r., gdy podwyższono ją o ponad 29 proc. (w ratach, podczas gdy obecny wzrost ma być jednorazowy). Projekt podwyżki SMI ma zostać przyjęty 21 grudnia na wyjazdowym posiedzeniu rządu w Barcelonie.
Podwyżka płacy minimalnej - krytykowana przez pracodawców i szefa Banco Espana - oznacza, że pracownicy z najniższą stawką zarobią od stycznia przyszłego roku 164 euro miesięcznie więcej - to o 28 euro więcej niż SMI urosła przez ostatnią dekadę.
Czytaj także: Hiszpania mocno zadłużona. Dług publiczny na rekordowym poziomie
W ostatnich latach płaca minimalna była zwiększana w Hiszpanii o 8 proc. w 2017 r. i niespełna 4 proc. w 2018 r. Na razie przy minimalnej stawce godzinowej, którą ustalono na 24,5 euro za godzinę, miesięczna SMI (za 30 godzin pracy) to 735,9 euro, czyli zdecydowanie mniej, niż wynosi płaca minimalna w Hiszpanii według Eurostatu (858,55 euro).