Guy Sorman: Impeachment całkiem możliwy

Prezydent Trump nie zmieni Ameryki według swoich wyobrażeń – mówi francuski politolog Guy Sorman .

Aktualizacja: 08.11.2016 20:32 Publikacja: 07.11.2016 19:25

Guy Sorman: Impeachment całkiem możliwy

Foto: AFP

Rzeczpospolita: W wypowiedziach Donalda Trumpa jest wiele elementów wskazujących, że zmierza do autarkii gospodarczej USA. Porozumienie transpacyficzne TTP to według niego śmiertelne zagrożenie dla amerykańskich wytwórców. Mówi w tym kontekście sporo o konieczności zmiany relacji handlowych z Chinami. Czy grozi to otwartym konfliktem z Pekinem?

Guy Sorman: Mam wrażenie, że Donald Trump nie rozumie lub też nie bierze pod uwagę faktu, że prezydent USA nie jest dyktatorem i jego legalna władza jest mocno ograniczona. Funkcjonuje system check and balances i naruszenie tego systemu musiałoby się zakończyć poważnym konfliktem politycznym. Próba realizacji licznych zapowiedzi Trumpa musiałaby doprowadzić do prawdziwej wojny handlowej z wieloma państwami Partnerstwa Transpacyficznego (TTP). Przede wszystkim jednak z Chinami, które nie są sygnatariuszem TTP. Na to w elitach politycznych i gospodarczych USA nie ma zgody. Realizując swe zamiary, Trump musiałby przekroczyć zakres prezydenckich kompetencji, naruszając konstytucję. A to prosta droga do impeachmentu.

Ameryka ma jednak poważny problem z Chinami. Nie brak głosów, że Pekin zmierza do rewizji systemu globalizacji, prowadzi też agresywną politykę w Azji, czego przykładem militaryzacja Morza Południowochińskiego, co już obecnie wywołuje jednoznaczną reakcję Waszyngtonu w postaci obecności amerykańskiej floty w tym regionie.

Jest wiele napięć. Ale USA są związane z Chinami całym splotem nierozerwalnych powiązań gospodarczych. W takich warunkach nie ma mowy o rozpoczęciu jakiejś wojny, handlowej nie wyłączając. Skutkiem byłoby natychmiastowe spowolnienie nie tylko gospodarki chińskiej, ale i amerykańskiej. O katastrofalnych konsekwencjach. Także wewnętrznych. Nietrudno sobie wyobrazić, że w takiej sytuacji amerykańscy konsumenci nie mogliby nagle albo też w niedalekiej perspektywie nabyć iPhona czy komputera produkowanych w Chinach. Ceny natychmiast poszybowałyby w górę. Nie sposób sobie wyobrazić, aby prezydent był w stanie podjąć decyzje o takich konsekwencjach. Nie można odizolować zglobalizowanej gospodarki amerykańskiej od reszty świata. To byłby nonsens.

Jednak z Pekinu słychać głosy że czas już na zmianę zasad współpracy z USA. Chiny dążą wyraźnie do hegemonii co najmniej w Azji.

Mimo wszystko chiński rząd jest bardzo racjonalny. Wbrew pozorom nie dąży do otwartej konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. Wie dokładnie, jak wiele ma do stracenia. Przy tym jeżeli będzie postępować zbyt agresywnie, musi się liczyć z Japonią i realną perspektywą konfrontacji militarnej. Polityka Chin polega w gruncie rzeczy na testowaniu, jak daleko może się posunąć. Moim zdaniem Pekin nie jest zainteresowany wywołaniem konfliktu zbrojnego. Obecnie nie ma o tym mowy. Chińska strategia jest jasna. Dotyczy to perspektywy długoterminowej, czyli ok. 30 lat, w którym to czasie Chiny mogą osiągnąć status rzeczywistego mocarstwa na skalę światową. Pekin jest w gruncie rzeczy zainteresowany podziałem świat według formuły, że USA utrzymują swoje wpływy w świecie zachodnim. Chiny natomiast miałyby odgrywać podobną rolę na Wschodzie, zwłaszcza w Azji. Taki układ w przewidywalnej perspektywie wyklucza militarną konfrontację. Chiny nie mają na razie ambicji zajęcia pozycji, jaką mają obecnie Stany Zjednoczone w skali globalnej. Nie chcą zastąpić USA, z wyjątkiem Azji.

Odnoszą pewne sukcesy, by wspomnieć niedawną wizytę nowego prezydenta Filipin Rodriga Duterte w Pekinie. Przy tym Filipiny, sojusznik USA, są w ostrym sporze terytorialnym z Chinami.

Filipiny to rzeczywiście ciekawy przypadek. Można podejrzewać, że prezydent Duterte nawołujący do zerwania więzi z USA jest szaleńcem. Wcześniej czy później musi się jednak liczyć z oporem proamerykańskich elit tego kraju. Nie można wykluczyć, że czekają go poważne problemy polityczne, nie wyłączając impeachmentu.

Trump zapowiada ułożenie na nowo relacji z Rosją. Nie wiadomo do końca, czy nie chodzi o utworzenie swoistego kondominium w Azji, kosztem Chin.

Może tak to wyglądać. Trump jest być może szalony, ale trudno go podejrzewać o całkowity brak poczucia pragmatyzmu. Rosja nie jest dla USA równorzędnym partnerem. Może jedynie w sprawach arsenału atomowego, kontroli nad nim i ograniczania tego rodzaju zbrojeń. Poza tym obszarem USA nie mają w zasadzie z Rosją o czym pertraktować. Przy tym Rosja ma rzeczywiście ogromne ambicje. Istnieją jednak wielkie dysproporcje pomiędzy tym, co Rosja chce, a tym, co jest w stanie osiągnąć. Rosja jest w gruncie rzeczy słabym gospodarczo państwem, i to stanowi barierę jej możliwości. Wszelkie plany prezydenta zbyt daleko idących ustępstw wobec Rosji musiałyby wywołać zmasowany sprzeciw nie tylko w administracji, ale i wśród elit wojskowych. Rosja posuwa się tak daleko w Syrii, korzystając z niezdecydowania świata zachodniego także w USA. Inna sprawa, że w wypadku wyboru Trumpa trudniej będzie ten stan zmienić.

Kandydatowi republikanów nie podoba się także porozumienie atomowe z Iranem.

Jeżeli zostanie prezydentem, szybko o tym zapomni. Przede wszystkim dlatego, że porozumienie to wspiera amerykański establishment gospodarczy. A ostatnią rzeczą, na jaką zdecyduje się Trump, będzie antagonizm z tym właśnie środowiskiem.

Jest też problem aspiracji mocarstwowych Korei Płn. Czy silny prezydent, jakim chciałby być Trump, byłby skłonny do bardziej zdecydowanych działań wstrzymujących rozbudowę potencjału atomowego tego kraju?

Nie wiem, jaka jest wiedza Trumpa na ten temat. Podejrzewam, że minimalna. Nie spodziewam się, aby jego administracja miała coś więcej do powiedzenia na ten temat niż obecna. To przede wszystkim problem Chin, które muszą się z nim zmierzyć.

—rozmawiał Piotr Jendroszczyk

Guy Sorman, francuski ekonomista i filozof. Kojarzony najczęściej z klasycznym liberalizmem. Mieszka w USA, ma obywatelstwo tego kraju. Autor wielu książek, wydanych także po polsku, m.in. „Made in USA".

Rzeczpospolita: W wypowiedziach Donalda Trumpa jest wiele elementów wskazujących, że zmierza do autarkii gospodarczej USA. Porozumienie transpacyficzne TTP to według niego śmiertelne zagrożenie dla amerykańskich wytwórców. Mówi w tym kontekście sporo o konieczności zmiany relacji handlowych z Chinami. Czy grozi to otwartym konfliktem z Pekinem?

Guy Sorman: Mam wrażenie, że Donald Trump nie rozumie lub też nie bierze pod uwagę faktu, że prezydent USA nie jest dyktatorem i jego legalna władza jest mocno ograniczona. Funkcjonuje system check and balances i naruszenie tego systemu musiałoby się zakończyć poważnym konfliktem politycznym. Próba realizacji licznych zapowiedzi Trumpa musiałaby doprowadzić do prawdziwej wojny handlowej z wieloma państwami Partnerstwa Transpacyficznego (TTP). Przede wszystkim jednak z Chinami, które nie są sygnatariuszem TTP. Na to w elitach politycznych i gospodarczych USA nie ma zgody. Realizując swe zamiary, Trump musiałby przekroczyć zakres prezydenckich kompetencji, naruszając konstytucję. A to prosta droga do impeachmentu.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790