W czwartek – dzień po oficjalnym ogłoszeniu, że prezydent Duda spotka się z prezydentem Donaldem Trumpem w Białym Domu – odbyła się specjalna narada z udziałem prezydenta, premiera Mateusza Morawieckiego, a także przedstawicieli wojska dotycząca rozmów z amerykańską administracją. Prezydent poinformował o spotkaniu w trakcie wizyty w Opocznie. – Wczoraj w nocy po debacie spotkałem się z panem premierem, powiedziałem, że potrzebna jest narada z ministrami, by wydać polecenia, co należy przygotować – mówił prezydent. Politycy PiS od dawna podkreślają, że jednym z ważniejszych argumentów na rzecz jego reelekcji jest to, że dobrze układa się współpraca z rządem na różnych polach. Prezydent Duda już po debacie w TVP mówił, że tematem rozmów będą kwestie obronności, energetyki, handlu i bezpieczeństwa telekomunikacyjnego, a także wspólna walka z epidemią koronawirusa oraz współpraca naukowa nad szczepionką. W czwartek dodał też, że tematem rozmów będą kolejne amerykańskie inwestycje w Polsce.

Sztabowcy kandydatów opozycji uważnie przygotowują się do ostatniego tygodnia kampanii przed I turą. Odnoszą się też do podroży prezydenta za ocean. Nasi rozmówcy ze sztabu kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego wskazują na podwójne ryzyko tego wyjazdu. Pierwsze dotyczy tego, że w chwili obecnej żaden Polak nie może pojechać do USA, a po powrocie z tego kraju i tak czekałaby go kwarantanna. – Okazuje się, że interes prezydenta jest ważniejszy niż innego Polaka. Tak jak ból Kaczyńskiego, który jest ważniejszy niż ból innych – mówi nam Cezary Tomczyk, szef sztabu Trzaskowskiego. Tomczyk zwraca też uwagę na ryzyko, jakie ta wizyta niesie w kampanii wyborczej. – Donald Trump wie, na czym zależy Dudzie: na obecności w Białym Domu. A prezydentowi USA zależy na rozgrywkach geopolitycznych. I według naszych informacji w środę może pojawić się temat amerykańskich głowic nuklearnych na terenie Polski, a nie tylko samych wojsk USA. A Polacy mają w tej sprawie wielkie wątpliwości – dodaje Tomczyk.

O wyjeździe Dudy rozmawiamy też ze współszefową sztabu Roberta Biedronia Agnieszką Dziemianowicz-Bąk. – Jest to akt desperacji, gdy w ostatnim tygodniu kampanii przed I turą urzędujący prezydent poświęca aż tyle czasu na taką podróż. Podróż, chciałoby się powiedzieć, za jeden uśmiech, po to, by zamazać pamięć upokarzającego dla Polski zdjęcia z poprzedniej wizyty – mówi nam posłanka Lewicy. Jak dodaje, moment jest bardzo niefortunny. – Donald Trump podpalił swój kraj, który od tygodni protestuje przeciwko rasizmowi i przemocy. W kontekście nienawiści do osób LGBT, którą pokazywał prezydent Duda, to składa się w naprawdę niefortunny sojusz prezydentów, którzy zamiast po stronie ludzi, stają po stronie nienawiści i dyskryminacji – dodaje posłanka.

Sceptyczne są też inne sztaby. – Amerykańska administracja jest zainteresowana utrzymaniem u władzy Andrzeja Dudy, stąd takie spotkanie w najgorętszym okresie wyborczym ma jednoznacznie wzmocnić kandydaturę. Dla Amerykanów jesteśmy ciekawym i gwarantowanym rynkiem zbytu, stąd od czasu do czasu warto pokazać chęć utrzymywania kontaktów – mówi nam Artur Dziambor, poseł Konfederacji.