Z badania wynika, że w ogólnych deklaracjach zapewniamy, że interesują nas sprawy europejskie. Prawie 80 proc. badanych przez IBRIS na zlecenie „Rzeczpospolitej" twierdzi, że interesuje się wyborami do Parlamentu Europejskiego. To dość euroentuzjastyczna postawa. Wszystko wskazuje jednak na to, że owo zainteresowanie jest dość teoretyczne lub tylko deklaratywne, bo w odpowiedzi na pytanie „Jaki wpływ wynik wyborów do PE będzie miał na twoje życie" respondenci są mocno podzieleni. Prawie 38 procent uważa, że wpływ ten będzie „zdecydowanie duży" lub „duży", natomiast prawie 56 proc. twierdzi, że „niewielki lub żaden".
We wszystkich kolejnych wyborach frekwencja w głosowaniu do PE była poniżej 26 proc.
Skąd się bierze przekonanie o małym znaczeniu wyborów i tego, jaki skład mieć będzie polska delegacja do PE? Jednym z powodów może być przeniesienie dyskusji przedwyborczej na rodzimy grunt. Nikt nie myśli o dyrektywach unijnych, kiedy w perspektywie jest nowa edycja 500+ i dodatek do emerytury. Partie opozycyjne też nie są w stanie zajmować się wygodniejszą dla nich tematyką dalszej integracji – licytacja socjalna trafia na tak podatny grunt, że muszą się w nią włączyć – albo zginąć.
Co ciekawe, przewagę wśród osób przekonanych o wpływie eurowyborów na ich życie mają kobiety – 40 proc. ma takie przeświadczenie. Wśród panów – to 35 proc. Związków z PE nie czują mocno respondenci najmłodsi (z grupy 18–29 lat – tylko 21 proc. widzi wpływ tej instytucji) oraz najstarsi (powyżej 70. roku życia – 27 proc.).