W czwartek odbyła się kolejna, czwarta już część parlamentarnego przesłuchania osób podejrzanych o współudział lub mogących wnieść nowe informacje do prezydenckiego skandalu. Najciekawszą opinię można było usłyszeć od Cho Han-kyu, byłego redaktora naczelnego dziennika Segye Ilbo, który już przed dwoma laty pisał o budzących wątpliwości biznesowych powiązaniach Park Geun-hye. Według dziennikarza sieć nie opierała się jedynie na pani prezydent, ale przypominała bardziej piramidę zależności. Na jej szczycie znajdowała się Choi Soon-sil, wieloletnia powierniczka Park. Drugim w hierarchii był jej eks mąż Chung Yoon-hoi, który dzisiaj nie pojawił się na przesłuchaniu. Chung zajmował do niedawna stanowisko szefa doradców prezydent. Trzecia była pierwsza w państwie, sama pani Park. Koreańskich "łotrów" zgodnie z tytułem nowej części Gwiezdnych Wojen było co najmniej trzech, a nie tylko jeden.
Koreańczycy poczekają na hollywoodzkiego "Łotra jednego" prawie do końca roku. Nie wiadomo, czy ta produkcja szybko się zwróci, ponieważ cały listopad cosobotnich protestów skutecznie odciągnął ludzi od kin. Obywatele chcą dalej być czujni i trzymać rękę na pulsie pokazywania władzy swojego oburzenia, ale z pewnością obecnie łatwiej jest śledzić nowe odcinki przesłuchań w telewizji.
Park Geun-hye porównywana jest do odludka rodem z japońskiego syndromu "hikikomori". Tam, gdzie zjawisko zostało zdefiniowane i skąd dowiedział się o nim świat, z pokolenia na pokolenie zaczęły pojawiać się przypadki młodych rezygnujących z normalnego życia. Izolowali się od rodziny, znajomych, nie wychodzili z pokojów, zdarzało się, że malowali nawet ściany na czarno. Bliscy nie potrafili sobie poradzić z tymi psychicznymi problemami, dodatkowo skomplikowane normy japońskiej kultury nie pomagały przemawiać innym osobom do rozumu w wystarczająco jasny sposób. Koreańska prezydent wydaje się pasować do hikikomori idealnie. Nie lubiła spotykać się z dziennikarzami, nie zgadzała się robić sobie zdjęć z pracownikami odchodzącymi na emeryturę jeżeli nie miała odpowiedniej fryzury i makijażu. Przesadnie dbała o wygląd, poddawała się upiększającym zabiegom (podczas przesłuchań prezentowanych jest coraz więcej zdjęć z różnych okresów urzędowania Park, które dokumentują wypełnianie skóry wokół jej ust), wolała jeść w samotności, wolała oglądać telewizję i nie wychodzić z rezydencji niż wieść życie najważniejszego polityka w kraju. Słowem nie tylko zachowywała się jak Koreanka - pod względem wspominanych zabiegów - ale także dryfowała w stronę bycia odludkiem i zamykania się w sobie.
Nikt oczywiście nie miałby jej tego za złe, gdyby w samotności tworzyła nową strategię dla dobra państwa. Okazała się jednak przywódczynią obojętną na kraj, dbała natomiast o interesy swoich znajomych. I to właśnie rozsierdziło obywateli w największym stopniu.
Podczas dzisiejszego przesłuchania można było także dowiedzieć się, że Jeong Dong-chun, były szef fundacji K-Sports, jednej z dwóch podejrzanych o bycie wehikułami do wyprowadzania pieniędzy z państwowej kasy, nie jest w stanie odpowiedzieć kto naprawdę był sprawował nadzór nad organizacją - czy była to pani prezydent czy Choi Soon-sil. W odpowiedzi można było usłyszeć jedynie: "Bardzo trudno odpowiedzić na to pytanie, przykro mi, nie zastanawiałem się nad tym. To zbyt trudne dla mnie". Zaprezentowano także transkrypcje rozmowy Choi z przedstawicielem K-Sports z 27 października. Miało dojść do niej zanim jeszcze wróciła do Korei ze swojego domu w Niemczech. Przyjaciółka Park Geun-hye zabiegała o to, by fakty o wzajemnym powiązaniu i szczegóły dotyczącego przekazywania funduszy zostały ukryte przed opinią publiczną.