Nowe rozdanie w UE: Kto obroni nasz region w Brukseli

Przywódcy „28" chcą błyskawicznie podzielić pięć głównych stanowisk w Unii. To zepchnie europarlament na margines.

Aktualizacja: 07.05.2019 14:42 Publikacja: 06.05.2019 18:13

Manfred Weber

Manfred Weber

Foto: AFP

Tysiące spotkań, setki wywiadów: Manfred Weber od miesięcy oddaje się bez reszty walce o stanowisko nowego szefa Komisji Europejskiej. Polityk z bawarskiej CSU liczy, że tak jak w 2014 r., tę najważniejszą funkcję w unijnej centrali dostanie kandydat frakcji politycznej, która w wyniku wyborów 23–26 maja uzyska najwięcej deputowanych w zgromadzeniu w Strasburgu. Pięć lat temu, tak jak dziś, była nią Europejska Partia Ludowa (EPP), która przeforsowała na czele europejskiej egzekutywy Jeana-Claude'a Junckera. Jednak wtedy z 221 deputowanymi w 751-osobowym parlamencie chadecy mieli niezwykle silną pozycję. Najnowsze sondaże dają im zaś teraz ledwie 171 posłów.

Ponieważ poważne straty (ze 191 do 148 deputowanych) najpewniej zanotują też socjaliści, którzy od 15 lat są stałym partnerem EPP w budowaniu koalicji większościowych w europarlamencie, pozycja Webera jest o wiele słabsza niż Junckera w 2014 r.

To oznacza powrót przynajmniej do pewnego stopnia do tradycyjnego mechanizmu podziału pięciu najważniejszych stanowisk w Unii (szefa KE, Rady Europejskiej, europarlamentu, Europejskiego Banku Centralnego oraz przedstawiciela ds. zagranicznych) – przez przywódców „28". Donald Tusk zaprosił ich na kolację na 28 maja, a więc tuż po wyborach. Wtedy ma zostać podjęta pierwsza próba rozdziału pięciu stanowisk.

Lista się wydłuża

– Jeśli przywódcy Unii wykażą wyobraźnię i zadbają o równowagę geograficzną i polityczną przy podziale kluczowych funkcji, jest całkowicie możliwe, że do ostatecznego porozumienia dojdzie już w czerwcu – mówią „Rz" wysokiej rangi unijne źródła dyplomatyczne.

W takiej sytuacji eurodeputowanym pozostałoby już tylko zadanie zatwierdzenia ustalonych kandydatur.

Od wielu tygodni przeciw systemowi „spitzenkandidata" opowiada się Emmanuel Macron. Nawet w aliansie z liberałami jego ugrupowanie En Marche! może według sondaży liczyć tylko na 98 deputowanych, za mało, aby przełamać dotychczasowy duopol socjalistyczno-chadecki.

Ostrożność w tej sprawie zachowuje też Polska. – Rada Europejska z całą pewnością nie może stracić w tym procesie należnych jej kompetencji – mówi „Rz" minister ds. europejskich Konrad Szymański.

W oparciu tylko o wpływy w europarlamencie nasz kraj miałby ograniczony wpływ na podział stanowisk, bo frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy PiS, może liczyć jedynie na 63 mandaty. Inaczej jednak, jeśli zawiąże się nieformalny sojusz krajów Europy Środkowej – wówczas jest bardzo prawdopodobne, że uda się uzyskać dla naszego regionu jedno z pięciu stanowisk w grze.

Z naszych informacji wynika, że rozmowy między przywódcami państw środkowoeuropejskich w tej sprawie trwają od wielu miesięcy. Bo choć należą oni do różnych frakcji politycznych (Czech Andrej Babiš jest liberałem, Słowak Robert Fico – socjalistą, a Viktor Orbán – chadekiem), to wiążą ich wspólne interesy ponadpartyjne. Załamanie systemu „spitzenkandidat" oznacza jednak, że lista potencjalnych pretendentów bardzo się wydłuża.

– Rada Europejska nigdy nie była tak podzielona, jak obecnie – przyznaje proszący o zachowanie anonimowości dyplomata.

Merkel za Tuska?

Zdaniem „Financial Timesa", aby uniknąć paraliżu, po raz pierwszy decyzje miałyby być podejmowane większością głosów. Co prawda w przeszłości zdarzało się, że nie wszyscy przywódcy popierali osobę, która ostatecznie otrzymała nominację (w 2014 r. przeciw Junckerowi opowiedział się David Cameron i Orbán), ale były to zupełnie pojedyncze głosy sprzeciwu.

Na razie najpoważniejsi pretendenci nie chcą się deklarować. Boją się, że ich kandydatury zostaną spalone. Ale wśród osób, które mogłyby zająć znaczące stanowisko w Brukseli, wymienia się m.in. kończącą drugą kadencję prezydent Litwy Dalię Grybauskaite, która nie angażowała się w poprawę stosunków z Polską, ale też bardzo szybko wystąpiła w obronie naszego kraju, gdy ruszyła procedura z art. 7. Nie jest też wykluczone, że kompromisowym kandydatem na następcę Junckera mógłby okazać się unijny negocjator brexitu, a wcześniej szef francuskiej dyplomacji Michel Barnier. Mocne karty miałby też niezwykle doświadczony premier Holandii Mark Rutte, który w Polsce zdobył punkty, broniąc jednolitego rynku i sprzeciwiając się budowie Europy dwóch prędkości w oparciu o euro. Mimo zaprzeczeń Berlina wciąż żywa jest też koncepcja mianowania Angeli Merkel na miejsce Tuska – jeśli nie teraz, to za 2,5 roku, w połowie obecnej kadencji.

W takim układzie Weber być może mógłby jednak liczyć na nagrodę pocieszenia, stanowisko szefa PE. Jego konkurent w walce o schedę po Junckerze, kandydat socjalistów Frans Timmermans mógłby zaś zostać przedstawicielem ds. zagranicznych Unii.

Tysiące spotkań, setki wywiadów: Manfred Weber od miesięcy oddaje się bez reszty walce o stanowisko nowego szefa Komisji Europejskiej. Polityk z bawarskiej CSU liczy, że tak jak w 2014 r., tę najważniejszą funkcję w unijnej centrali dostanie kandydat frakcji politycznej, która w wyniku wyborów 23–26 maja uzyska najwięcej deputowanych w zgromadzeniu w Strasburgu. Pięć lat temu, tak jak dziś, była nią Europejska Partia Ludowa (EPP), która przeforsowała na czele europejskiej egzekutywy Jeana-Claude'a Junckera. Jednak wtedy z 221 deputowanymi w 751-osobowym parlamencie chadecy mieli niezwykle silną pozycję. Najnowsze sondaże dają im zaś teraz ledwie 171 posłów.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779