Polska i Węgry grożą zawetowaniem unijnego budżetu i funduszu odbudowy, przeznaczonego na odbudowę europejskich gospodarek dotkniętych skutkami kryzysu związanego z pandemią, w związku z przyjęciem przez 25 państw UE rozporządzenia wiążącego wypłatę środków unijnych z kryterium praworządności.
Warszawa i Budapeszt nie były w stanie zablokować tego rozporządzenia, ponieważ było ono przyjmowane większością kwalifikowaną.
Zdaniem przedstawicieli polskiego rządu rozporządzenie to jest niezgodne z unijnymi traktatami, które stanowią, że sankcje za łamanie praworządności przyjmuje się jednogłośnie, a nie - jak przewiduje rozporządzenie - większością kwalifikowaną.
Powiązanie kryterium praworządności z wypłatą funduszy UE poparło 25 państw Unii - wszystkie z wyjątkiem Polski i Węgier.
Polska i Węgry miałyby należeć do największych beneficjentów funduszu odbudowy.
- Nie rozumiem obaw dotyczących mechanizmu praworządności. Premier Morawiecki też nie miał tych obaw w lipcu - mówił Siemoniak przypominając ustalenia z lipcowego szczytu UE.
Polityk PO ocenił, że obecnie Morawiecki "jest zakładnikiem polityki wewnętrznej i zakładnikiem Zbigniewa Ziobry".
Mówiąc o praworządności Siemoniak zwrócił uwagę, że "każdy z nas chce mieć pewność, że naszą sprawę rozpatrzy niezależny sędzia, że nie naciśnie na niego urzędnik czy polityk".
Siemoniak stwierdził jednocześnie, że - w jego ocenie - Morawiecki ostatecznie zawrze porozumienie ws. budżetu. - Myślę, że górę jednak weźmie jego odpowiedzialność i niechęć do tego, żeby Zbigniew Ziobro dyktował mu, co ma robić - ocenił.
Według polityka PO w UE będzie poszukiwanie kompromisu, które "pozwoli wyjść Polsce i Węgrom z twarzą". - Unia nie jest organizacją od poniżania swoich członków - zaznaczył.
- Nie wyobrażam sobie powrotu Morawieckiego do Warszawy z informacją, że zawetował, że Polska nie będzie korzystała z Funduszu Odbudowy. Wydaje się, że jest to skrajnie nieodpowiedzialne i taki rząd straci poparcie - ocenił Siemoniak.