Na szczycie UE 20–21 czerwca Donald Tusk zamierza przedstawić nazwiska pięciu osób, które obejmą funkcje szefów Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz prezesa Europejskiego Banku Centralnego.
Jeśli odliczyć to ostatnie, na które nie ma żadnego kobiecego kandydata, dla pozostałych Tusk chce parytetu. Jeśli mu się uda, UE po raz pierwszy w historii może mieć twarz kobiety. Do tej pory dwukrotnie, od 2009 r., kobiety były wysokim przedstawicielem UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.
Podpada wielkim
Jednak nigdy żadna nie pełniła najważniejszej funkcji – przewodniczącego Komisji. A w krótkiej historii stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej też byli tylko mężczyźni: Herman Van Rompuy i Donald Tusk.
Obecnie w kontekście przewodniczącego KE najczęściej wymienia się liberałkę Margrethe Vestager, komisarz ds. konkurencji. Dunka regularnie wygrywa w dziennikarskich i eksperckich konkursach na najlepszego komisarza. Jest nieugięta – swoje urzędowanie rozpoczęła od śledztwa w sprawie przyjaznych dla międzynarodowych korporacji schematów unikania podatków oferowanych przez Luksemburg w czasach, gdy premierem tego kraju był jej szef, przewodniczący KE Jean-Claude Juncker.
Kończy decyzją o zablokowaniu megafuzji kolejowej Siemens-Alstom, co rozwścieczyło Paryż i Berlin. Regularnie doprowadza do furii Donalda Trumpa, nakładając kolejne kary na amerykańskich gigantów internetowych. Ta córka pastora jest jednym z niewielu komisarzy o samodzielnej pozycji w scentralizowanej KE, gdzie liczy się tylko zdanie Junckera i jego najbliższego doradcy Niemca Martina Selmayra. Do tego świetna w występach publicznych, charyzmatyczna i bezpośrednia.