Niemcy już nie lubią obcych

Nożownik zaatakował pasażerów pociągu, krzycząc „Allahu akbar". To spotęguje za Odrą strach przed islamem.

Aktualizacja: 11.05.2016 06:30 Publikacja: 10.05.2016 19:08

Śledczy odtwarzają przebieg ataku nożownika w Grafing

Śledczy odtwarzają przebieg ataku nożownika w Grafing

Foto: AFP

Początkowo wydawało się, że doszło do pierwszego uderzenia terrorystów islamskich od czasu, gdy latem ubiegłego roku bezprecedensowa fala uchodźców zalała naszego zachodniego sąsiada. 27-latek około godz. 5 nad ranem wsiadł do podmiejskiego pociągu, którym mieszkańcy bawarskiej miejscowości Grafing udają się do pracy. Zanim policja go obezwładniła, ugodził czterech pasażerów, w tym jednego śmiertelnie.

– Z pewnością nie wykluczamy motywów politycznych – mówił przed południem rzecznik niemieckiej policji Karl-Heinz Segerer.

Dopiero w kolejnych godzinach okazało się, że sprawca jest niezrównoważony psychicznie i nie miał związków z ekstremistami. Trudno więc mówić o przygotowanym z premedytacją zamachu terrorystycznym.

Mimo to dramatyczne zdarzenie z pewnością przyczyni się do i tak już gwałtownej zmiany w Niemczech nastrojów wobec imigrantów w ogóle, a muzułmanów w szczególności.

– Wbrew temu, co rok temu mówiła Angela Merkel, Niemcy okazały się zupełnie nieprzygotowane do przyjęcia tak ogromnej liczby uchodźców (1,1 mln tylko w 2015 r. – red.). Państwo zawiodło, sytuacja wymknęła się spod kontroli. To, obok zamachów terrorystycznych w Paryżu i Brukseli, spowodowało ogromną zmianę podejścia niemieckiego społeczeństwa do obcych. Dziś prawie dwie trzecie Niemców jest niechętnych imigrantom, a jedna trzecia na tyle wroga, że mogłaby głosować na skrajną prawicę – mówi „Rz" prof. Johannes Giesecke, dyrektor departamentu badań migracji na berlińskim Uniwersytecie Humboldta. – Nie sądzę, aby dziś nasze społeczeństwo miało inne nastawienie do imigrantów niż polskie – dodaje.

Rok temu telewizje świata pokazywały, jak Niemcy z otwartymi ramionami witali imigrantów przyjeżdżających pociągami z Węgier do Monachium i innych miast Republiki Federalnej. Mówiło się o Willkommenskultur, tolerancji, która nakazuje mieszkańcom RFN przyjmować niemal nieograniczoną liczbę obcych wywodzących się nawet z radykalnie innej kultury.

Teraz jednak widać, że to były przejściowe nastroje, jeśli nie po prostu pozór.

– Już wówczas większość Niemców była mocno sceptyczna wobec polityki Merkel, odnosiła się niechętnie do uchodźców. Przekaz medialny to przez jakiś czas zasłaniał, ale dziś ta prawda znów wychodzi na jaw – mówi prof. Giesecke.

Sondaż przeprowadzony na zlecenie „Washington Post" w krajach „starej" Unii potwierdza taką ocenę. Okazuje się bowiem, że o ile tylko 27 proc. Niemców akceptuje napływ imigrantów, o tyle podobnego zdania jest aż 56 proc. Francuzów, 61 proc. Brytyjczyków i 81 proc. Hiszpanów. Z kraju, który jeszcze rok temu dawał przykład, jak należy się otwierać na innych, Niemcy szybko przejmują więc rolę jednego z bardziej niechętnych imigracji narodów zjednoczonej Europy.

– W ciągu ostatniego roku wyszło na jaw sporo niespodzianek. Okazało się np., że dla zdecydowanej większości uchodźców znacznie ważniejsze jest przestrzeganie zasad Koranu niż wartości, jakie uosabia niemiecka konstytucja. Wiemy już także, że przynajmniej przez kolejnych pięć lat ogromna większość przybyszy nie będzie w stanie podjąć pracy i samodzielnie się utrzymać. Okazało się więc, że Niemcy ani politycznie, ani gospodarczo nie są w stanie przyjmować co roku miliona uchodźców, jak to mówiła Merkel – tłumaczy prof. Giesecke.

Kanclerz wyciągnęła z tego wnioski. Porozumienie, jakie zawarła z autorytarnym reżimem tureckiego prezydenta Recepa Erdogana, oznacza co prawda odsunięcie na bok „europejskich wartości", jakie przez lata forsowała. Pozwoliło jednak radykalnie ograniczyć napływ uchodźców: w kwietniu dotarło ich do Niemiec tylko 16 tys., sześć razy mniej niż w szczycie migracyjnej fali.

Merkel chce także szybko przeforsować w Bundestagu nową ustawę o integracji przyjezdnych, która uzależni przyznanie im zasiłków od nauki języka i prób podjęcia pracy, a także zabroni lokalizacji mieszkań socjalnych tak, aby w niemieckich miastach powstały nowe muzułmańskie getta.

– Musimy wyciągnąć wnioski z przeszłości, kiedy stracono bardzo dużo czasu, zanim zaczęto integrować tureckich imigrantów. Tego najczęściej nie da się już odrobić – uważa prof. Giesecke.

Ale Niemcy oczekują o wiele bardziej radykalnych działań, bo postrzegają islam jako religię obcą, jeśli nie wrogą. Z sondażu przeprowadzonego przez francuski dziennik „Le Figaro" wynika, że dla 43 proc. kult Allaha jest „zagrożeniem". A ankieta dla „Bilda" pokazuje, że tylko 22 proc. Niemców uważa islam za religię, która „należy" do ich kraju, 61 proc. zaś sądzi, że na ziemi niemieckiej „nie ma dla niej miejsca".

W znacznym stopniu takie podejście wynika z niewiedzy – 82 proc. Niemców przyznaje, że nie utrzymuje znajomości z żadnym muzułmaninem, choć ich liczba, ponad 5 milionów, jest już bardzo poważna. Ale i wyznawcy Allaha czynią wiele, aby potęgować strach w niemieckim społeczeństwie. Arabia Saudyjska zapowiedziała, że zbuduje w RFN 200 meczetów, w których będzie promowana najbardziej radykalna wersja islamu – wahabizm. Z kolej Turcja wysłała ponad 900 imamów, którzy, jak polecił sam Erdogan, mają zapobiec zbyt szybkiej integracji muzułmanów z resztą społeczeństwa.

To wywołuje coraz ostrzejsze reakcje. Bawarska CSU, siostrzana partia CDU Merkel, chce wprowadzić zakaz finansowania meczetów przez obce kraje i wymusić kształcenie imamów na jednym z czterech niemieckich uniwersytetów, które się w tym specjalizują. Jeszcze dalej idą postulaty radykalnej Alternatywy dla Niemiec (AfD), która forsuje zakaz budowy minaretów, nawoływania przez muezinów na modły i zakrywania przez kobiety twarzy. Populistyczna partia ma już poparcie 15 proc. wyborców, przez co stała się w krótkim czasie trzecią siłą polityczną kraju po SPD (20 proc.) i CDU (33 proc.).

Początkowo wydawało się, że doszło do pierwszego uderzenia terrorystów islamskich od czasu, gdy latem ubiegłego roku bezprecedensowa fala uchodźców zalała naszego zachodniego sąsiada. 27-latek około godz. 5 nad ranem wsiadł do podmiejskiego pociągu, którym mieszkańcy bawarskiej miejscowości Grafing udają się do pracy. Zanim policja go obezwładniła, ugodził czterech pasażerów, w tym jednego śmiertelnie.

– Z pewnością nie wykluczamy motywów politycznych – mówił przed południem rzecznik niemieckiej policji Karl-Heinz Segerer.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788