Hezbollah, radykalna organizacja szyitów z Libanu, to jeden z największych wrogów Izraela. Szef izraelskiej armii uważa, że nawet największy.
Ale dotychczas zagrażał państwu żydowskiemu głównie od północy. Teraz zagraża także od wschodu. Jak piszą dziś izraelskie portale, powołujące się na służbę bezpieczeństwa Szin Bet, na Zachodnim Brzegu Jordanu aresztowano pięciu mężczyzn, którzy mieli szykować ataki na Izraelczyków - zarówno zamachy samobójcze, jak i ostrzały terenów zamieszkanych przez Żydów.
Hezbollah włączyłby się w ten sposób w nową falę palestyńskiej przemocy, przez niektórych nazywaną trzecią intifadą (powstaniem), a przez innych operacją terrorystyczną. Najczęstszymi jej przejawami są ataki nożowników.
Mężczyzn miał rekrutować syn przywódcy Hezbollahu, szejka Hasana Nasrallaha, Dżawad. Jak cytuje żródła w Szin Bet "The Times of Israel", rekrutacja odbywała się na odległość, przez media społecznościowe.
Komórka zamachowców powstała w mieście Tulkarem, w północnej części Autonomii Palesyńskiej, na granicy z Izraelem. Jej szefem jest zatrzymany właśnie 32-letni Mahmud Zarlul z sąsiedniej miejscowości Zita. To z nim bezpośrednio kontaktował się Dżawad Nasrallah. Komórka dostała 5 tys. dolarów na zakup broni. Zdążyła za to uzbroić dwóch Palestyńczyków, którzy mieli się przygotowywać do ataku na żołnierzy izraelskich w pobliżu Tulkarem.