Przewaga polskiej tenisistki nad Serbką Bojaną Jovanovski (120. WTA) była ewidentna, wynik 6:0, 6:2 trochę wstydliwy dla pokonanej, ale niektórzy pamiętają, że ich poprzedni mecz (przed czterema laty w tym samym miejscu) zakończył się wynikiem 6:1, 6:0 dla Radwańskiej, więc minimalny postęp jest.
Powiedzieć dużo o formie Agnieszki nie można, pierwsze spotkanie było raczej relaksowe, kilka firmowych zagrań ucieszyło oko i można spokojnie czekać na ciąg dalszy. W drugiej rundzie Polka zagra z Francuzką Caroline Garcią (40. WTA), bez ryzyka można twierdzić, że to wydarzenie przyniesie widzom więcej atrakcji.
Obrońca tytułu nigdy nie odpadł w Paryżu w pierwszej rundzie, ta tradycja nie została złamana także w poniedziałek, choć byli tacy, którzy widzieli Wawrinkę w pozycji zagrożonej – jeśli nie liczonego, to na linach.
Szwajcar, nr 3 w turnieju, dał radę niebezpiecznemu Lukasowi Rosolowi, choć sława Czecha nie bierze się z wybitnej kariery, lecz raczej z faktu, że od czasu do czasu wygrywa z wielkimi, ostatnio z Rafaelem Nadalem w Wimbledonie 2012. W poniedziałek miał znów w oczach wolę sukcesu, w ruchach pewność siebie, ale gdy Stan chwilami odzyskiwał ubiegłoroczną łatwość uderzeń i miał odrobinę cierpliwości, wola Lukasa nie miała znaczenia.
Było zatem pięć setów, trzy godziny małej niepewności, co się stanie z zeszłorocznym mistrzem, ale koniec standardowy – Stan the Man z gestem zwycięstwa. Informacja, że tenis męski gwałtownie się starzeje, bo Roland Garros 2016 zaczęło 51 mężczyzn po trzydziestce (poprzedni rekord: 41 w Australian Open 2016), zrobiła w poniedziałek małą medialną karierę, ale wniosku, że to źle, nikt nie formułował. Wawrinka i Rosol to też dojrzały rocznik 1985.