To był fatalny mecz Hurkacza, jeden z najgorszych w Wielkim Szlemie od kiedy awansował do czołowej setki rankingu ATP. Hurkacz był przez całe spotkanie w mentalnej i sportowej defensywie, zawodził przede wszystkim jego największy atut - serwis, i to jak zawodził. Zamiast punktów były podwójne błędy i to w bardzo ważnych momentach. Hurkacz przegrał aż osiem gemów przy własnym podaniu, kilkakrotnie do zera. 

Kluczowe znaczenie dla przebiegu meczu miało zapewne to, że w pierwszym secie Polak dwukrotnie przełamywał podanie rywala i dwukrotnie nie potrafił utrzymać tej przewagi, choć zwykle przy własnym serwisie panuje na korcie. Tym razem tak nie było. Serwował źle, a gdy już zaczynała się dłuższa wymiana, podejmował równie złe decyzje, grał zachowawczo i przegrywał.

Kiedy w trzecim secie Millman objął prowadzenie 4:0 wydawało się, że wszystko stracone, ale Australijczyk wyciągnął do Polaka pomocną dłoń, przegrał swego gema i była szansa na dogonienie rywala po krótkiej przerwie na zamknięcie dachu, ale Hurkacz wciąż był cieniem samego siebie i przegrał gładko seta i mecz z rywalem niżej klasyfikowanym (47 ATP).

W nagrodę to Millman w trzeciej rundzie ma szansę zmierzyć się z Rogerem Federerem (jeśli ten wygra z Filipem Krajinoviciem) i spróbować powtórzyć swój życiowy sukces z US Open 2018, kiedy to pokonał Szwajcara.