Misterium boskich cierni

W poniedziałkowym Teatrze Telewizji premiera. „Dzień gniewu” Romana Brandstaettera w reżyserii Jacka Raginisa-Królikiewicza brzmi zaskakująco współcześnie.

Aktualizacja: 24.11.2019 17:42 Publikacja: 24.11.2019 17:38

Misterium boskich cierni

Foto: Materiały Prasowe

Zaskoczenie wynika z faktu, że nie jest to dramat cieszący się wzięciem u reżyserów i regularnie pojawiający na afiszach teatrów. Napisany w 1962 roku utwór, miał premierę dopiero w październiku 1988 roku w Teatrze Ludowym w Krakowie, w rok po śmierci Romana Brandstaettera. Od tamtego czasu był wystawiany zaledwie kilka razy, w tym dwukrotnie w Teatrze Polskiego Radia.

Zapewne na taki stan rzeczy wpływa, że to „misterium dramatyczne w trzech aktach” – jest opowieścią o przemianie duchowej trudnej do pokazania w sposób wiarygodny, bez popadania w banał. Potrzeba nie tylko szczególnej wrażliwości reżysera, ale i nie lada umiejętności odtwórców kluczowych ról, by historię tę uwierzytelnić i uczynić poruszającą.

Rozmowy w klasztorze

Akcja dramatu toczy się w czasie II wojny światowej (listopad 1943) w Generalnej Guberni, w klasztorze. Pewnego dnia przybywa tam Emanuel Blatt, Żyd (Jan Marczewski) rozpaczliwie szukając schronienia przed polującego na niego nazistami. Przeor (Radosław Pazura) wraz z braćmi ukrywa go, ale tropem Blatta przybywa też szukający go Born, oficer SS (Rafał Gąsowski).

Przeor i Born są dawnymi kolegami ze studiów. Poznali się w Rzymie, obaj byli klerykami, przed ostatnimi święceniami Born porzucił kolegium i wrócił do Niemiec. Już w czasie okupacji przyjechał do klasztoru, by rozmawiać z Przeorem. Od tamtej pory wracał tam często, bez zapowiedzi. I jednocześnie służąc w SS dokonywał rzezi Żydów.

Kiedy pojawia się w klasztorze tego feralnego dnia, stawia mnichów przed wyborem . Jeśli wydadzą Żyda – przeżyją, jeśli nie – czeka ich krzyż. Wybierają – każdy z osobna – to drugie. Ale Blatt, który nie może znieść tej sytuacji, oddaje się w ręce Borna. A on wkłada mu na glłwę koronę z drutu kolczastego i daje bicz jako berło. I nieoczekiwanie przechodzi trudną do pojęcia przemianę. Jak komentuje Przeor – w nim „Bóg powtórzył misterium swoich cierni”…

Aktorska kreacja

Opis tego, co oglądamy brzmi dość fantastycznie, ale Rafał Gąsowski tak zinterpretował głównego bohatera opowieści, czyli Borna, że nie można oderwać od niego oczu. Potrafi wydobyć gamę krańcowo odległych od siebie uczuć: podziw i nienawiść, pragnienie i wstręt, satysfakcję i cierpienie. W dodatku czyni to subtelnymi środkami aktorskimi – grymasami twarzy, tonem głosu. Pomaga mu też kamera, która na zbliżeniach pokazuje niuanse jego gry.

Nie jest zaskoczeniem znakomita dyspozycja tego aktora, znają go widzowie Teatru Wierszalin w Supraślu, którego jest wielkim atutem. Cieszy, że wreszcie telewizyjny widz doczekał możliwości oglądania tego świetnego aktora. A inni próbują dotrzymać mu kroku i porażki nie ponoszą. Do tej galerii postaci trzeba jeszcze dodać Julię Chomin jako wyrazistą kochankę Borna.

Klimat spektaklu buduje też muzyka (Marcin Bornus-Szczyciński, Stanisław Szczyciński) dopełniająca słowa mnichów przechodzące w dramatyczne melorecytacje, a także wnętrze klasztoru opactwa cystersów w Wąchocku, który też w krótkich ujęciach pokazany został z zewnątrz (scenografia – Marcin Buśko).

Na pewno nie pozostaną obojętni na ten spektakl widzowie noszący w sobie trudne pytania o wiarę, o jej postać i o granice.

Telewizja
Apple kręci w Warszawie serial. Zamknięto Świątynię Opatrzności Bożej
Telewizja
Herstory: Portrety ponad 20 wybitnych Polek w projekcie HISTORY Channel
Serial
„Władcy przestworzy” na Apple TV+. Straceńcy latali w dzień
Telewizja
Magdalena Piekorz zajmie się serialami i filmami w TVP
Telewizja
Serialowe Złote Globy. Kolejny triumf „Sukcesji”