Te słowa wypowiada Odön von Horvath w "Opowieściach Hollywoodu" Christophera Hamptona. A przecież brzmią jak credo reżysera dramatu Kazimierza Kutza. Artysty, którego twórczość wymyka się ideologicznym opisom i prostym gatunkowym podziałom. Jego jedynym tematem jest i był człowiek. Nie zawsze musiało brzmieć to dumnie. Ale brzmiało prawdziwie.
Zmarł Kazimierz Kutz. Przypominamy tekst archiwalny z 1994 roku
Śląskie perły
Kazimierz Kutz już w swoich pierwszych filmach -- "Krzyżu Walecznych" i "Milczeniu" -- ukazywał jednostkę podlegającą wpływom polityki i społeczeństwa. Były to jednak tylko ogólne ramy portretu. Każdy z nich powstawał bowiem z perspektywy przynależnej bohaterowi, którego reżyser chciał za wszelką cenę zrozumieć. Była to konsekwencja rezygnacji z publicystyki -- na rzecz prostej rejestracji życia.
Podobnie ma się rzecz ze słynnym śląskim tryptykiem "Solą ziemi czarnej", "Perłą w koronie" i "Paciorkami jednego różańca", gdzie Kazimierz Kutz pokazał Śląsk prawdziwy -- nie "cepeliowski". Stworzył rzetelny zapis kultury tej ziemi, zwyczajów oraz tradycji patriotycznych powstań. Nie nadętej, bogoojczyźnianej - a zrodzonej z walki o ludzką godność i kawałek chleba. Na początku lat 80. reżyser zrywa z filmem.
- Robienie filmów jest uciążliwe, o ile nie obrzydliwe. Totak jak z amantem, który jak przeleci dwa tysiące kobiet, to mówi: "Niech się tym inni zajmują" -- motywował swój nowy związek z Teatrem Telewizji dając próbkę bezpośredniego, chwilami rubasznego stylu.