Co z teatralną rewolucją?

Polacy w tym, co robią, są równie niekompetentni jak politycy, wynika z premiery „M.G." o Magdzie Gessler.

Aktualizacja: 21.02.2021 20:10 Publikacja: 21.02.2021 17:47

Eliza Borowska świetnie zagrała Magdę Gessler w piątkowej premierze Teatru Polskiego w Warszawie

Eliza Borowska świetnie zagrała Magdę Gessler w piątkowej premierze Teatru Polskiego w Warszawie

Foto: materiały prasowe

Podczas trwającego 210 minut, za długiego, nierównego spektaklu Magda Gessler powinna wkroczyć na scenę, trzasnąć rękopisem o podłogę, uporządkować go, skrócić, by nowe danie Teatru Polskiego było zjadliwe, smaczne, aromatyczne.

Mogła to zrobić sama reżyserka Monika Strzępka, która w najlepszych przedstawieniach stawiała na baczność i słusznie rozliczała Leszka Balcerowicza, Andrzeja Wajdę, Krystynę Jandę, Hannę Gronkiewicz-Waltz. Motywów autokrytycznych jest zresztą w tekście Pawła Demirskiego, najważniejszego polskiego dramatopisarza ostatnich lat, wiele. To przeglądanie się w lustrze, w którym straszy, oraz niepewność towarzysząca pisaniu. Postaci mówią, że coś jest za długie, że nudno. Autorze: uwzględnij głos ludu!

Arek Ślesiński gigantyczną, obrotową scenę nafaszerował kolumnadą, wiejskimi domkami, ich miniaturą, kościółkiem, barem w przyczepie kempingowej i łódką pośród szuwarów. Efekt? Punkowy duet Strzępka – Demirski utonął w w luksusach Polskiego. Tort, który rzuca wściekle Joanna Trzepiecińska, ostrzegawczo powinien polecieć w stronę reżyserki i autora, bo może za bardzo sobie słodzą?

Ale nawet wśród odgrzewanych kotletów i bigosów są smaki warte obżarstwa. Specialite de la maison Demirskiego to lęki Polaków związane z zakłóconą tożsamością. Potrafi pisać szczerze, z dumą, wzruszająco, o tym, że wielu z nas, grając koneserów wielkomiejskiego życia, jest „słoikiem" w pierwszym lub drugim pokoleniu. Najlepiej czujemy się w małych ojczyznach, z domowymi daniami idealizowanego dzieciństwa, o zapachu parujących ziemniaków, maślaków, z deserem w postaci języka pełnego czułostkowych zdrobnień (świetny monolog zagubionego dziecka interpretuje Jakub Kordas).

Chcemy odzyskać ducha wspólnoty, którą kiedyś czuliśmy wokół ogniska, i w cudowny sposób uruchamia je Matka Boska Jaką Każdy By Chciał Mieć Przy Sobie (Grażyna Barszczewska). Ale ma też dość kierowanych do niej żali, bo ich autorzy, zamiast narzekać na innych, powinni zastanowić się nad sobą.

Spektakl pokazuje Polaków, którzy widzą się jako idealni przywódcy lub już się w tych rolach obsadzili. A przecież ksiądz ma problemy z hedonizmem, hipokryzją, seksualnością. Zarządzający teatrami i halami widowiskowymi (Jerzy Schejbal) czuje się genialny jak Gombrowicz, póki nie ochrzani go ten prawdziwy. Każdy tak pogmatwał relacje z bliskimi, że wymaga psychoterapii.

Demirski jest w najwyższej formie, gdy bawi się motywem oczekiwania na danie główne wieczoru, czyli wściekłą Gessler rzucającą talerzami. Patelnię pogięła, rzucając nią w kościół, po świetnie wyreżyserowanym przez Strzępkę kobiecym „sabacie". Polki buntują się przeciwko uległości wobec mężczyzn i duchownych.

Eliza Borowska, uruchamiając tembr głosu i gestykulację restauratorki, zagrała Gessler wybornie. Tej roli chciałbym dostać dolewkę i dokładkę. Można było wypitrasić więcej. Znakomita jest Marta Nieradkiewicz, grając w „słowiańskim przykucu" zestresowany personel, który musi Gessler dostarczyć menu.

Trudną, paradoksalną postać geja-flei dostał Paweł Tomaszewski. Niepoprawną politycznie: ubezpiecza nawet przed Strajkiem Kobiet. Nie brzydzi się niczym. Dlaczego więc nie ubezpieczył autorów przed serwowaniem niegotowego dania, gdy większość widzów podczas pandemii wyostrzyła sobie gust w restauracji Netfliksa? Serwującego też „Artystów" Strzępki i Demirskiego. Jakie to smaczne!

Podczas trwającego 210 minut, za długiego, nierównego spektaklu Magda Gessler powinna wkroczyć na scenę, trzasnąć rękopisem o podłogę, uporządkować go, skrócić, by nowe danie Teatru Polskiego było zjadliwe, smaczne, aromatyczne.

Mogła to zrobić sama reżyserka Monika Strzępka, która w najlepszych przedstawieniach stawiała na baczność i słusznie rozliczała Leszka Balcerowicza, Andrzeja Wajdę, Krystynę Jandę, Hannę Gronkiewicz-Waltz. Motywów autokrytycznych jest zresztą w tekście Pawła Demirskiego, najważniejszego polskiego dramatopisarza ostatnich lat, wiele. To przeglądanie się w lustrze, w którym straszy, oraz niepewność towarzysząca pisaniu. Postaci mówią, że coś jest za długie, że nudno. Autorze: uwzględnij głos ludu!

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę