Stanisław Wyspiański przeżywa chwile triumfu. Krakowska szkoła teatralna w ubiegłym roku wybrała go na patrona, w Muzeum Narodowym w Krakowie możemy oglądać fascynującą wystawę jego dorobku. Jeszcze nie odetchnęliśmy po poniedziałkowej premierze „Wesela" w Teatrze Telewizji, a już mamy za sobą premierę „Wyzwolenia" w warszawskim Teatrze Polskim w reżyserii Anny Augustynowicz, jednej z najciekawszych reżyserek polskiego teatru.
Stworzyła pasjonującą opowieść o rozterkach dzisiejszego inteligenta rozpiętego, czy raczej rozdartego, między tradycją, współczesnością a przyszłością. Inteligenta, którego dorosłe (świadome) życie przypadło po transformacji roku 1989. Zestawiła jego racje z racjami pokolenia ojców.
W spektaklu wykorzystała też cytaty z innych utworów Wyspiańskiego, zwłaszcza ze „Studium o Hamlecie". Stąd dzisiejszy Konrad (grany przez Grzegorza Falkowskiego) ma wiele cech Hamleta, a Konrad sprzed lat (kreacja Jerzego Treli) jawi się jako Duch jego ojca. Ale też obie postacie można porównać do bohaterów „Boskiej komedii", do wędrowca Dantego szukającego prawdy i wiedzy (Falkowski) oraz symbolizującego mądrość i doskonałość przeszłości Wergiliusza (Trela).
Anna Augustynowicz pokazuje, że ta mądrość i doskonałość przenoszona wprost do współczesności potrafi być obciążeniem. Dzisiejszemu bohaterowi potrzebne jest wyzwolenie od wielu dawnych mitów, bo żyje w innych czasach, w których choćby warto odróżnić pojęcie wolności od pojęcia niepodległości.
Konrad polemizuje tu z racjami spotkanych po drodze fałszywych proroków. Rozprawę z romantyzmem prowokuje postać Geniusza kojarzonego jednoznacznie z Mickiewiczem (Mirosław Zbrojewicz). Jawi się on jako kapłan, którego stuła przypomina szalik kibica z napisem Polska. Jest też odniesienie do hasła Polska Chrystusem narodów, gdy wielu bohaterów wygłasza swoje racje w koronie cierniowej.