Sojusz znowu osaczony

Od upadku ZSRR pakt nie miał tylu kłopotów. Spór o polską demokrację schodzi na dalszy plan.

Aktualizacja: 08.07.2016 06:29 Publikacja: 07.07.2016 19:55

Sojusz znowu osaczony

Foto: PAP

Na Stadionie Narodowym w piątek i sobotę spotkają się przywódcy aż 54 państw NATO i krajów partnerskich. To największy szczyt w historii sojuszu. I np. dla Amerykanów możliwość wytknięcia rządowi paraliżu Trybunału Konstytucyjnego. Ale jeśli Barack Obama wyrazi troskę o sytuację polityczną w Polsce, to w możliwie łagodny sposób. Amerykański prezydent spotka się w piątek w cztery oczy z Andrzejem Dudą, a USA przejmą odpowiedzialność za natowski batalion, który ma stacjonować w Polsce. To sygnały, że Waszyngton nie chce sekować władz w Warszawie.

Bo i bez sporu o Trybunał Konstytucyjny przed NATO stoi tak wiele wyzwań, że nie wiadomo, czy sojusz sobie poradzi. Pakt musi więc wbrew wszystkiemu zachować obraz jedności, a nie szukać dodatkowych podziałów – mówią „Rzeczpospolitej" dyplomaci czołowych krajów Zachodu.

– Czasem sojusznicy się nie zgadzają, ale siłą NATO jest to, że możemy podejmować decyzje, wcielać je w życie i osiągać jednomyślność we wszystkich ważnych kwestiach dotyczących wspólnej obrony – mówił nam przed miesiącem sekretarz generalny sojuszu Jens Stoltenberg.

Od tego czasu potrzeba jedności jeszcze bardziej wzrosła. Brytyjczycy postanowili wyjść z Unii, zadając tak bolesny cios Wspólnocie, że NATO może okazać się jedyną sprawnie funkcjonującą instytucją łączącą kraje Zachodu.

Ale to może być tylko przedsmak znacznie większych kłopotów, jeśli w listopadzie wybory prezydenckie w USA wygra Donald Trump, polityk, który chce zawrzeć deal o podziale stref wpływów z Władimirem Putinem i utrzymać amerykański parasol atomowy tylko nad tymi krajami NATO, które będą go finansować.

Aby przeciwstawić się fali populizmu, która może w przyszłym roku zaprowadzić do Pałacu Elizejskiego Marine Le Pen, NATO musi na serio zaangażować się w przywrócenie pokoju w Iraku, Syrii i Libii oraz powstrzymanie fali uchodźców. A także z dala od swoich granic finansować niekończącą się wojnę w Afganistanie.

W Warszawie przywódcy paktu podejmą decyzję o rozlokowaniu czterech batalionów w Polsce, Estonii, na Litwie i Łotwie. To przełom, ale Rosja poszła o kilka kroków dalej. Kreml rozwija siły w Europie Środkowej, w szczególności niezwykle niebezpieczne taktyczne pociski jądrowe. Jeśli NATO nie odpowie, obrona państw bałtyckich może okazać się niemożliwa, a wraz z ich upadkiem pryśnie budowana od siedmiu dekad wiarygodność paktu. Ostrzeżenie szefa dyplomacji Niemiec, że natowskie ćwiczenia w Europie Środkowej to niepotrzebne „prowokowanie Rosji", pokazuje, jak trudno osiągnąć tu wspólne stanowisko całego NATO. Już teraz Moskwa zdołała powstrzymać marsz paktu na wschód: prezydenci Ukrainy i Gruzji wyjadą z Warszawy z kwitkiem.

Ale są też pozytywne sygnały. Wydatki na obronę sojuszu po latach zaczęły rosnąć, a na szczyt NATO przyjadą przywódcy dotąd neutralnej Szwecji i Finlandii. Zachód jednak zaczyna się budzić?

Na Stadionie Narodowym w piątek i sobotę spotkają się przywódcy aż 54 państw NATO i krajów partnerskich. To największy szczyt w historii sojuszu. I np. dla Amerykanów możliwość wytknięcia rządowi paraliżu Trybunału Konstytucyjnego. Ale jeśli Barack Obama wyrazi troskę o sytuację polityczną w Polsce, to w możliwie łagodny sposób. Amerykański prezydent spotka się w piątek w cztery oczy z Andrzejem Dudą, a USA przejmą odpowiedzialność za natowski batalion, który ma stacjonować w Polsce. To sygnały, że Waszyngton nie chce sekować władz w Warszawie.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 803
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 801
Świat
Chciał zaprotestować przeciwko wojnie. Skazano go na 15 lat więzienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 799