Na Stadionie Narodowym w piątek i sobotę spotkają się przywódcy aż 54 państw NATO i krajów partnerskich. To największy szczyt w historii sojuszu. I np. dla Amerykanów możliwość wytknięcia rządowi paraliżu Trybunału Konstytucyjnego. Ale jeśli Barack Obama wyrazi troskę o sytuację polityczną w Polsce, to w możliwie łagodny sposób. Amerykański prezydent spotka się w piątek w cztery oczy z Andrzejem Dudą, a USA przejmą odpowiedzialność za natowski batalion, który ma stacjonować w Polsce. To sygnały, że Waszyngton nie chce sekować władz w Warszawie.
Bo i bez sporu o Trybunał Konstytucyjny przed NATO stoi tak wiele wyzwań, że nie wiadomo, czy sojusz sobie poradzi. Pakt musi więc wbrew wszystkiemu zachować obraz jedności, a nie szukać dodatkowych podziałów – mówią „Rzeczpospolitej" dyplomaci czołowych krajów Zachodu.
– Czasem sojusznicy się nie zgadzają, ale siłą NATO jest to, że możemy podejmować decyzje, wcielać je w życie i osiągać jednomyślność we wszystkich ważnych kwestiach dotyczących wspólnej obrony – mówił nam przed miesiącem sekretarz generalny sojuszu Jens Stoltenberg.
Od tego czasu potrzeba jedności jeszcze bardziej wzrosła. Brytyjczycy postanowili wyjść z Unii, zadając tak bolesny cios Wspólnocie, że NATO może okazać się jedyną sprawnie funkcjonującą instytucją łączącą kraje Zachodu.
Ale to może być tylko przedsmak znacznie większych kłopotów, jeśli w listopadzie wybory prezydenckie w USA wygra Donald Trump, polityk, który chce zawrzeć deal o podziale stref wpływów z Władimirem Putinem i utrzymać amerykański parasol atomowy tylko nad tymi krajami NATO, które będą go finansować.