Rz: Jedno z rosyjskich stowarzyszeń biznesowych zwróciło się do banku centralnego Rosji z propozycją wydrukowania banknotów o nominale 1000 rubli z portretem Władimira Putina. Czy to nie aberracja?

Wojciech Morawski: Nie do końca. Brak portretu żyjącego przywódcy państwa na pieniądzach nie jest żelazną zasadą. Na przykład w wielu krajach świata na banknotach znajduje się królowa Elżbieta II. W tej praktyce prym wiedli monarchowie i dyktatorzy, chociażby z krajów afrykańskich. Tak samo było z Mao Tse-tungiem. Ludzie są próżni i gdy mogą coś takiego zrobić, nie potrafią sobie odmówić. Choć akurat w przypadku monarchii władcy, korzystając ze swojego autorytetu, zwiększali w ten sposób wiarygodność pieniądza.

Bank centralny Rosji nie jest zachwycony propozycją biznesmenów.

Na miejscu Putina odrzuciłbym ten pomysł. Taki gest raczej nie wzbudzi szacunku, choć sam banknot byłby już traktowany poważnie, bo miałby wysoki nominał. W Jugosławii w latach 80. na banknotach znajdowali się anonimowi przedstawiciele ludu, aż w końcu pojawił się banknot o nominale 5000 dinarów z nieżyjącym już marszałkiem Titą. Miał to być superbanknot wieńczący serię. Jednak z czasem, w wyniku postępującej inflacji, 5000 dinarów stało się niskim nominałem. Nie wiedziano, co z tym zrobić. Pojawiały się dowcipne pomysły, by np. wydać nowy banknot o wyższym nominale z Titą z dwiema głowami.

Po gwałtownej zmianie władzy pieniądze z portretami byłych przywódców państwa są wymieniane. Choć w Iranie zdarzyło się, że po rewolucji nowy władca, nie będąc gotowy do wymiany banknotu z wizerunkiem poprzednika, gęsto nadrukował na nim cytaty z Koranu.