Nowy premier i starzy przyjaciele

Pierwsza zagraniczna wizyta szefa ormiańskiego rządu potwierdza, że Erywań jeszcze długo pozostanie pod wpływem Moskwy.

Aktualizacja: 15.05.2018 21:29 Publikacja: 15.05.2018 20:10

Nowy premier i starzy przyjaciele

Foto: AFP

Wydawałoby się, że były lider ormiańskiej opozycji Nikol Paszynian nie wpisuje się w grono przywódców zintegrowanych z Rosją krajów. Niedawno został szefem rządu po kilkutygodniowych protestach i dlatego przez media został już okrzyknięty „premierem z ulicy". Ludzie, z którymi w poniedziałek spotykał się w Soczi na forum utworzonej przez Rosję Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, z ulicą nie mają jednak nic wspólnego.

Rządzący od prawie ćwierćwiecza kazachski „lider narodu" Nursułtan Nazarbajew taki protest stłumiłby w zarodku, prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenko wysłałby zapewne takiego Paszyniana na kilka lat do więzienia, a jeszcze bardziej nieciekawy los mógłby go spotkać, gdyby walczył w Rosji z reżimem Władimira Putina.

Świeżo upieczony szef ormiańskiego rządu, który w ojczyźnie doświadczył aresztowań i więzienia, nie miał jednak problemów, by uściskać się z dyktatorami jak z dawnymi przyjaciółmi. Udając się z pierwszą zagraniczną wizytą do Rosji, potwierdził, że kierunek polityki zagranicznej Armenii został wyznaczony już dawno i że nie ma na niego najmniejszego wpływu.

Jeszcze niedawno opowiadał się za opuszczeniem Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, do której dzisiaj należą również Białoruś, Kazachstan i Kirgizja. Podczas forum w Soczi mówił jednak o większej integracji gospodarczej z Rosją, która, jak stwierdził, pozostanie „strategicznym partnerem Armenii".

Erywańscy analitycy tłumaczą, że chodzi o bezpieczeństwo, które dla mieszkańców kraju jest najważniejsze. – Nawet gdyby w Soczi nie było forum Unii Euroazjatyckiej, pierwsza zagraniczna wizyta i tak prowadziłaby do Rosji. Mamy dwie zamknięte granice – z Turcją i Azerbejdżanem. Nie jest rozwiązany konflikt w Górskim Karabachu, a polityka Baku jest wciąż agresywna. Ankara również nie jest wobec nas przyjazna. Jeżeli więc chodzi o bezpieczeństwo, nie mamy dużego wyboru. Pierwsza wizyta musiała prowadzić do Rosji – mówi „Rzeczpospolitej" czołowy armeński politolog Stepan Grigorian.

Tym samym sugeruje, że bezpieczeństwo Armenii gwarantuje 102. rosyjska baza wojskowa w Giumri i obecność rosyjskich pograniczników na ponad 300-kilometrowym odcinku armeńsko-tureckiej granicy. W Soczi Paszynian mówił o potrzebie współpracy armeńskiej armii z rosyjskim przemysłem zbrojeniowym i nawiązał do parady na placu Czerwonym z okazji obchodzonego w Rosji 9 maja Dnia Zwycięstwa. – To ulubione widowisko w Armenii – stwierdził w rozmowie z Putinem, co zacytował rosyjski dziennik „Kommiersant".

Ormiański analityk przekonuje, że sojusz z Rosją nie przeszkadza integracji Armenii z Unią Europejską, z którą jesienią Erywań podpisał umowę o partnerstwie. – Stanowisko szefa MSZ objął Zograb Mnawakanian, który przygotowywał umowę z UE. To oznacza, że polityka będzie wielowektorowa. Następna wizyta premiera jest zaplanowana w Brukseli. Rosja wyciągnęła wnioski z błędów popełnionych na Ukrainie i w Gruzji i nie chce tracić swoich partnerów w przestrzeni postradzieckiej – twierdzi Grigorian.

– Rosja nie wyciągała żadnych wniosków, po prostu nieco zmieniła sposób działania i postawiła na miękką siłę – mówi „Rzeczpospolitej" sympatyzujący z Kremlem rosyjski politolog Aleksiej Muchin. – Współpracujemy z tymi siłami w przestrzeni postradzieckiej, które odnoszą zwycięstwo, ale uważnie przyglądamy się, kto za tymi siłami stoi – dodaje.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 778
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 777