Żadne inne pytanie dla senatorów, którzy mają zatwierdzić nominację nowego szefa dyplomacji USA, nie będzie ważniejsze.
– Zacznę od próby ustalenia, czy Rex Tillerson widzi różnicę między swoją dotychczasową funkcją a nową, którą będzie sprawować – twierdzi Chris Coons, demokratyczny senator z Delaware. Nowy sekretarz stanu był do tej pory prezesem największego koncernu naftowego świata ExxonMobilu.
Waszyngtoński lewicowy Center for American Progress szacuje, że pod kierunkiem Tillersona amerykański MSZ mógłby podjąć decyzje, które przełożą się na zyski dla Exxonu o wartości przeszło 1 biliona dolarów. To dwa razy dochód narodowy Polski. Chodzi przede wszystkim o uaktywnienie ogromnych koncesji na wydobycie ropy na terenie Rosji, które od trzech lat leżą odłogiem z powodu sankcji nałożonych na Rosję przez administrację Baracka Obamy.
– Tu nie chodzi tylko o pieniądze, ale też o finał bardzo długiej strategii. Tillerson pracował z przywódcami Rosji od 20 lat, zbudował tu bardzo udany biznes, ma ogromne doświadczenie w prowadzeniu negocjacji z Kremlem. Ale zawsze działał w interesie Exxonu, nie USA. Na ile będzie teraz potrafił zmienić perspektywę, pozostaje kwestią otwartą – mówi „Rz" Andrew S. Weiss, wiceprezes Fundacji Carnegie i znany specjalista ds. Rosji.
W zeszłym tygodniu Tillerson dostał od koncernu, w którym pracował 43 lata i którym kierował od 11 lat, 180 mln dolarów „odprawy". Trudno oszacować, do jakiego stopnia spółka liczy w zamian na przychylność nowego szefa amerykańskiej dyplomacji.