Chodzi o budowę żydowskich osiedli w tak zwanej strefie E1. Plany budowy, które powstały w latach 90. XX wieku za czasów premiera Icchaka Rabina.Od chwili ich ogłoszenia budziły protesty na całym świecie. Powstanie osiedli podzieliłoby bowiem palestyńskie tereny w taki sposób, że uniemożliwiłoby to Palestyńczykom z północnej części Zachodniego Brzegu przedostanie się na południe.
Według Izraela, powstanie osiedli na tym terenie chroniłoby największe istniejące tam osiedle - Maale Adumim.
2 i 3 lata temu premier Izraela Benjamin Netanjachu ogłaszał rozpoczęcie budowy, jednak po krytyce głównie Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej oraz opinii publicznej z całego świata wycofywał się z tej decyzji.
Jak podaje jednak "Haaretz", w 2013 roku ogłoszono konkurs, a już rok temu za milion dolarów zatrudniony został planista, który pracuje nad projektem wybudowania w strefie E1 półtora tysiąca domów dla żydowskich osadników na obszarze około 12 km kwadratowych. Jego zadaniem jest przede wszystkim aktualizowanie planów, by były zgodne ze zmieniającymi się przepisami budowlanymi.
Jak pisze "Haaretz", zatrudnienie architekta nie oznacza zatwierdzenia planów budowy, a jedynie zakończenie procedur biurokratycznych. Jeśli jednak rząd nie decydowałby się na realizację planów budowy - to w jakim celu inwestowałby 3,6 miliona szekli (925 tys. dolarów) w zatrudnienie architekta - zastanawia się dziennik.