W konkursie drużynowym wystartowało tylko dziewięć ekip. Liczyło się sześć, to znana prawda Pucharu Świata. Emocje ewentualnej walki o podium skończyły się dla Polaków szybko: Piotr Żyła zaczął od dzielonego trzeciego miejsca w serii z Austriakiem, potem było już tylko gorzej. Na półmetku piąte miejsce, na końcu szóste, bo Ryoyu Kobayashi potrafił w finale odrobić kilka punktów w rywalizacji z Dawidem Kubackim.
Niemal od początku prowadzili na zmianę Niemcy i Słoweńcy, ze sportowego punktu widzenia ta walka była najciekawsza. Z jednej strony świetnie skakali Karl Geiger i Stephan Leyhe, z drugiej Timi Zajc i Anze Lanisek, pozostali koledzy wiele nie tracili, w połowie konkursu drużyny dzieliło 0,7 punktu (dla Słowenii), na końcu wygrali Niemcy o 2,3 pkt. Krótko mowiąc, jeden podmuch wiatru i jedno skrzywienie sędziego oceniającego styl i kolejność mogła być inna.
Austriacy, tak mocni w piątkowym konkursie indywidualnym, nie zdołali zająć wyższej pozycji z powodu pierwszego słabego skoku młodego Stefana Hubera. Potem szybko gonili, Huber też się znacznie poprawił (najpierw 117 m, potem 128), Stefan Kraft jak zawsze skakał świetnie, ale strata okazała się nieco za duża.
Czwarta była Norwegia, co oznaczało, że w klasyfikacji Pucharu Narodów Polacy stracili do drużyny Lindvika, Forfanga, Tande i Johanssona kolejne 100 punktów. Ta klasyfikacja od tygodni wiele się nie zmienia, tylko podium dla Stocha, Kubackiego i spółki trochę się oddaliło.
W niedzielę o 15.30 w Lahti wielki finał: tysięczny konkurs indywidualny Pucharu Świata (transmisja w Eurosporcie 1, TVP 1 i TVP Sport). Gdyby prognozować kolejność wedle indywidualnych not w konkursie drużynowym, to wygrałby Kraft przed Geigerem i Zajcem, czyli na samym szczycie rywalizacji nic się nie zmienia. Polacy – Stoch miał 10. wynik, Kubacki – 14., pozostali w trzeciej dziesiątce. Dwóch w miarę mocnych jest, drużyny nie ma.