Zdaniem Godek w postaci koalicji, z której list będzie ubiegać się o miejsce w PE "tworzy się prawica, której w Polsce brakowało". Jak dodała taka prawica "powinna zawierać silny fundament cywilizacyjny", stąd jej start w wyborach.
PiS-owi Godek zarzuciła, że partia ta "zamroziła na prawie rok projekt 'Zatrzymaj aborcję'" w sejmowej komisji. Zdaniem działaczki prolife jeśli PiS nie uchwali przepisów zabraniających aborcji w tej kadencji, nie zrobi tego w ogóle, bo "druga kadencja to już tylko trwanie".
Godek przekonywała, że w Polsce powinna obowiązywać "pełna ochrona życia". - Zakaz zabijania ludzi niezależnie od tego na jakim etapie życia się znajdują. Dzisiaj jest selekcja ludzi na lepszych i gorszych - przekonywała mówiąc o obowiązujących obecnie przepisach.
- To, że chcemy bronić naszego życia jest naturalnym pragnieniem - dlaczego tej ochrony mamy odmawiać tym, których bronić się nie mogą? - pytała. Godek nie zgodziła się też na określenie "chore płody" w stosunku do płodów, które obecnie mogą zostać poddawane aborcji w związku z uszkodzeniami wykrytymi w czasie badań prenatalnych. - To są chorzy ludzie. Jak pacjenci leżący w szpitalach. Im się należy szacunek. Zabijanie nie jest profilaktyką śmierci. Kategoria wyboru nie powinna być stosowana do ludzkiego życia. Nie można decydować o cudzym życiu - mówiła.
Godek wyjaśniła też, że działacze prolife umieszczają zdjęcia poddanych aborcji płodów m.in. przed siedzibą PiS ponieważ "to skutki tego, co robi PiS". - Moje dzieci widziały te zdjęcia. Pytały co to jest. Mówiłam, że to dzieci, które zostały zabite, bo były niepełnosprawne - stwierdziła Godek w odpowiedzi na pytanie, czy nie ma wątpliwości jeśli chodzi o prezentowanie takich zdjęć w przestrzeni publicznej, m.in. przez wzgląd na dzieci, które mogą je zobaczyć.