Do warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich przyszło wczoraj 70 dzieci. Firma postanowiła zorganizować im zajęcia, by ich rodzice mogli zająć się pracą. Dzieci uczyły się udzielania pierwszej pomocy na fantomach, animatorzy organizowali im różnego rodzaju gry i zabawy. – W naszej firmie pracuje ponad 500 osób, z czego duża część ma dzieci w wieku szkolnym – tłumaczy rzeczniczka ZDM Karolina Gałecka. – Gdyby te osoby musiały wziąć urlop ze względu na strajk nauczycieli, odbiłoby się to w znaczny sposób na szybkości działania naszej instytucji – dodaje.
Czytaj także: Rząd zderza się ze strajkiem nauczycieli
Na podobne rozwiązanie zdecydowały się Tramwaje Warszawskie. – Ponad 30 proc. motorniczych ma dzieci w wieku od 2 do 8 lat. Jest to 436 osób ze wszystkich 1377 prowadzących tramwaje w stolicy. A codziennie do obsłużenia wszystkich kursów w rozkładzie jazdy potrzebujemy aż 880 osób – tłumaczy Maciej Dutkiewicz, rzecznik firmy.
– Taką opiekę będziemy zapewniali dzieciom przez kilka najbliższych dni – zapewnia Karolina Gałecka. – Dzięki temu rodzice będą mieli możliwość znalezienia im opieki w przypadku przedłużającego się strajku – mówi.
Solidarność rodziców
Nie wszyscy jednak mieli taką możliwość. Pani Anita, sprzedawczyni z Ostrołęki, musiała zostawić dwie córki u siostry. – Nasz szef powiedział, że w sklepie nie ma miejsca dla dzieci, a jeśli ktoś weźmie urlop na czas strajku, to może już nie wracać do pracy – opowiada. – Moja siostra może się zająć dziećmi przez dwa–trzy dni, ale później będzie trzeba szukać jakichś innych rozwiązań. Płatna opieka odpada, bo i tak ledwo wiążę koniec z końcem – mówi.